Wbiłam się na komputer, bo nikogo nie było w domu, ale kara dalej aktualna więc żadnej regularności proszę się nie spodziewać.
Jeśli macie pomysły to proszę o komentowanie bo mi smutno, że się wysilam, a nikt mi nie komentuje. No ale do niczego nie będę zmuszać, ale byłoby miło.
o kurwa! Już ponad 1000 wyświetleń. Dziękuję bardzo. Sikam ze szczęścia.
Enjoy.
Dziś pogrzeb. Trudno mi się podnieść z łóżka.Trudno mi się ruszyć. Ale muszę. Muszę tam iść. Pożegnać rodziców i zacząć nowe życie. Wygrzebałam się z łózka i spadłam na podłogę.
- Kurwa! - mruknęłam wstając i idąc do szafy. Wyjęłam czarne rurki i czarną koszulę. Nie umalowałam się bo po co, jeżeli i tak będę płakać. Zeszłam do kuchni i zastałam Slasha siedzącego nad kubkiem kawy.
- Cześć - powiedział Slash uśmiechając się nieśmiało.
- Hej. Wyspany? - spytałam wstawiając wodę na herbatę.
- Tak, moja pierwsza noc od kilku miesięcy bez wypicie butelki albo pięciu Danielsa.
- Ciekawe. Dziś jedziemy? - zdecydowałam przeprowadzić się do Los Angeles i sprzedać ten dom.
- Jak zdążysz się spakować to tak - odpowiedział. Usiadłam obok niego pijąc herbatę. Przesiedzieliśmy w ciszy godzinę, aż nadszedł czas wychodzić. Ceremonia odbyła się na cmentarzu, w towarzystwie najbliższych przyjaciół rodziców. Nikt w okolicy nie wiedział o tym co się stało. Nie chciałam żeby każdy mi współczuł i na każdym kroku pytał jak się czuję. Po prostu wyjadę nic nikomu nie mówiąc. Szczerze to gówno pamiętam z tego co się działo na pogrzebie, cały czas płakałam przytulając się do Slasha. Wróciliśmy do domu i od razu poszłam pakować się. Jeden karton pełen książek, drugi z płytami i kasetami, torba z ciuchami, karton z ciuchami, karton z niczym konkretnym i plecak z notesem, koszulką The Cure, podartymi rurkami i bielizną. Zniosłam wszystko na dół i ustawiłam koło drzwi. Potem udałam się do sypialni rodziców.
Pamiętam jak w niedzielne poranki kiedy byli w domu przybiegałam do nich i właziłam do łóżka dotykając ich moimi zimnymi stópkami. Oni udawali, że śpią, a ja się przytulałam do mamy żeby spać z nimi, a wtedy oni krzyczeli BU! a ja się darłam przestraszona, apotem z nimi śmiałam. Uwielbiałam te dni kiedy cały czas spędzaliśmy razem. Wzięłam biżuterię mamy i zegarki taty. To były pamiątki po dziadkach. Nie mogłam ich zostawić. Spakowałam do plecaka i już nigdy nie weszłam do sypialni rodziców.Zeszłam do salonu w celu zabrania albumów ze zdjęciami z komody. Przeglądałam je pakując do kartonu, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Ściszyłam Kissów i poszłam otworzyć. Zobaczyłam osobę, której spodziewałabym się mniej niż zoombie rodziców. Otworzyłam szeroko gestem zapraszając gościa i wracając do albumów.
- Cześć Izz - odezwała się w końcu Michelle. Zignorowałam ją kompletnie. Po ostatniej kłótni stwierdziła, że nie chce utrzymywać z nią kontaktu bo nie jestem jak wszyscy. Nie to nie, łaski, kurwa, bez.
- Bells, co Ty robisz? - zapytałam po kolejnej chwili milczenia patrząc na kartony i torby obok drzwi. - Wyjeżdżasz gdzieś?
- Gówno cię to obchodzi. Może tak, a może nie.- odpysknęłam. Kurwa, naprawdę nie miałam ochoty na spotkanie z nią. Rozdrażniała mnie tylko i teraz będę ciskać we wszystko piorunami.
- Bella, ty chyba żartujesz. Jest środek roku szkolnego. Co ty odpierdalasz?
- Po co tu przyszłaś?
- Nie było cię kilka dni w szkole i chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku. I ... trochę brakuje mi rozmów z tobą.- to ostatnie wyszeptała. Prychnęłam tylko i wrzuciłam kolejny album to kartonu. To już wszystko.
- Wiesz gdzie są drzwi. Spierdalaj. - powiedziałam patrząc jej prosto w smutne oczy. Pewnie przez takie moje zachowanie tak często się obrażała. Chuj mnie to obchodzi. Nie będę się zmieniać bo ona tak chce. Odwróciła się i wyszła trzaskając drzwiami. Uśmiechnęłam się podle i pogłosiłam muzykę. Tak, wiem zachowuję się jak zimna suka. Czasem się za to nienawidzę, ale częściej sprawia mi to przyjemność, albo mam to dupie. Usidłam na kanapie, zastanawiając się gdzie jest Slash. Dziś wyjeżdżam do Los Angeles i zaczynam nowe życie. Trudni mi będzie zostawić ten dom, ale trudno będzie mi w nim żyć. Z każdym miejscem wiążą się wspomnienia. Po pewnym czasie wrócił Saul. Nie miałam pojęcia gdzie był i po co, ale ważne, że już jest i możemy jechać.
- Gotowa? - spytał
- Tak.- odpowiedziałam i wstałam, biorąc torbę i zanosząc ją do garażu . W garażu stały dwa samochody, które też należały do mnie. Stwierdziłam, że zabiorę czarnego Mustanga, a BMW sprzedam. To znaczy Tom sprzeda, bo mnie już tu nie będzie. Spakowaliśmy wszystkie rzeczy, które cudem się zmieściły. Ostatni raz weszłam do mojego pokoju i sprawdziłam czy wszystko zabrałam. wyszłam z domu i oddałam klucze Tomowi i jego żonie Selenie, którzy przyjechali pożegnać się ze mną. W końcu wsiadłam do samochodu i udałam się w drogę do Loa Angeles. Slash prowadził bo miał prawo jazdy. Nie wiem skąd, ale miał. Po 5 godzinach byliśmy na miejscu. Miasto mnie kurwa zachwyciło. Było tak jak sobie wymarzyłam. Po prostu cudownie. Wyjęłam karteczkę a adresem i pojechaliśmy tam. Slash trochę mi opowiedziała i mieście i okolicy, do której jeździmy. Dowiedziałam się, że będę mieszkać dwie przecznice od Sunset. Zaparkował na parkingu pod wieżowcem. O kurwa, to ma ze 20 pięter, jak nie ma windy to umrę. Wzięłam mój plecak i torbę z ciuchami, a Slash karton z płytami. Tak! Była winda. Okazało się, że mam mieszkanie na 6 piętrze. Otworzyłam drzwi z numerem 85 i zobaczyłam pięknie urządzone mieszkanie. Dosyć spora kuchni była połączone z jadalnią i utrzymana w odcieniach beżu. Potem był nie wielki czarny salon, dużą kanapą i białymi logami moich ulubionych zespołów. Obok były dwa pokoje. Jeden ciemno fioletowy, a drugi czerwono-czarno-biały. Ten będzie mój. Wrzuciłam tam torbę i poszłam zobaczyć łazienkę. Dosyć mała ale prysznic zajmował połowę i był wyłożony czarnymi płytkami. Cudownie tu.
- No nie źle cię urządzili.- powiedział Slash stając w drzwiach łazienki.
- Podoba mi się tu bardzo. Chodź po resztę rzeczy. - Naprawdę się cieszyłam, że już tu jestem. Nareszcie. Mam gdzie mieszkać. Jeszcze się uczę, więc nie martwię się o pracę i mam pieniądze na życie. Ale chyba się trochę martwię. Tak po prostu. Czuję się trochę nie pewnie. Nikogo tu nie znam. A jak trafię na nie odpowiednie towarzystwo. Jakoś to musi przecież być. Zrobiliśmy jeszcze dwa kursy góra-dół i wszystkie moje rzeczy były w mieszkaniu. Moim i tylko moim cudownym mieszkaniu. Była godzina 19. Dosyć wcześnie ale byłam dziwnie otępiała. Wypadałoby się rozpakować, ale nie chciało mi się.
- To teraz idziemy do mnie, bo muszę cię przedstawić chłopakom. - zawołał Slash. Pojebało go? Wyglądam jak dziecko opuszczone przez boga, a on chce mnie ciągnąc przez Miasto Aniołów.
- To musi być koniecznie dziś? - zawyłam.
- No, a kiedy? Oni nic nie wiedzą. Ubieraj się. - powiedział i zaczął zakładać glany.
- Daj mi 20 minut. - wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i założyłam jasne szorty i koszulkę The Cure.Wyszliśmy na ulice LA. Powietrze było przesycone zapachem spalin i benzyny. Mimo to głęboko się nim zaciągnęłam i pożałowałam bo zaczęłam histerycznie kaszleć. Mądre, bardzo mądre Izzy. Slash zaczął się chichrać jak pojebany. Przewrócił się i leżał na chodniku śmiejąc się. Ludzie przechodzili i dziwnie się na to patrzyli. W końcu mój kurwa wspaniały brat się uspokoił i poszliśmy dalej. Po 10 minutach usłyszałam:
- Zapraszam do Hellhouse .
- Trafiona nazwa - mruknęłam patrząc na rozpierdalający się garaż/dom. Weszliśmy do środka i udaliśmy się do tak zwanego salonu. W tle nie zbyt głośno lecieli Zeppelini. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ich muzyka zawsze poprawiała mi humor.
- Sie macie tępe chuje - wrzasnął Slash i skoczył na plecy chłopakowi z bujnymi blond kłakami.
- Ałaaaa! Slash, kutasie! - wydarł się po czym uśmiechnął się szeroko.
- Gdzieś ty był kretynie. My cię kurwa od 3 dni szukamy. Co ty sobie kurwa wyobrażasz. Tak sobie nagle znikasz nic nie mówiąc. Już myślałem, że będę musiał szukać nowego gitarzysty. - wywrzeszczał rudy chłopak. Na kanapie siedział w chuj wysoki blondyn,popijał jakieś tanie wino i gapił się na mnie. Uśmiechnęłam się lekko, na co odpowiedział mi tym samym.. Obok z gitarą, kartką i ołówkiem siedział chłopak z czarnymi włosami, który jakby nie usłyszał wrzasków Rudego.
- Oooo, przyprowadziłeś dziwkę - Rudy objął mnie ramieniem i złapał za dupę.
- Spierdalaj - rzuciłam z siebie jego łapy.
- To moja siostra Axl. - powiedział Slash. Teraz cała uwaga była skupiona na mnie. Nawet czarny podniósł głowę. A więc Rudy to Axl. Kurwa, kto to wymyślił. Axl? Ja pierdole. Jakie pojebane.
- To ty masz siostrę? - wysoki z kanapy.
- Jak widać.- opowiedział im o wszystkim. Jak mówił o śmierci rodziców to kilka łez spłynęło po moim policzku. Uśmiechnięty blondyn przytulił mnie i rozryczałam się jak dziecko. Chwilę zajęło mi ogarnięcie się ale udało się. Na szczęście nie malowałam się więc nie miałam czarnych plam na oczach i policzkach.
- Ok? - spytał blondyn. Przypominał mi trochę urocze dziecko, które za szybko urosło. Pokiwałm tylko głową.
- To jest Steven Popcorn, ruda wiewióra to Axl , alkoholik na kanapie to Duff, a z gitarą to Izzy. - przedstawił mi ich Slash. Duff mi pomachał, a Izzy, Jeffrey, znowu był zajęty kartką, na której coś zawzięcie pisał.
- Jestem Isabell, ale wolę Bella. Do czasu było Izzy, ale teraz chyba zrezygnuję. - spojrzałam nie śmiało na Jeffa.
- Spoko, może być dwóch Izzy'ch, ale to chyba męskie - w końcu się uśmiechnął. Na Hendrixa! Ale jest cudowny. W sumie to każdy z nich wyglądał co najmniej jak bóg seksu. Ale nie ważne.
- No to co? - wzruszyłam ramionami. Usiadłam sobie na oparciu kanapy obok Duffa i słuchałam jak rozmawiali. Potem Izzy oświadczył z triumfem, że nareszcie skończył piosenkę. Zaczęli coś pogrywać na gitarach, a Axl zaczął skrzeczeć. Imię to ma po pieprzone, ale jaki głos. Coś niesamowitego. Około 22 stwierdziłam, że muszę wracać do domu. Wstałam, pożegnałam się ze Slashem i poszłam. Wyszłam z Piekielnego domu i usiadłam na schodkach przed nim. Powietrze było przyjemnie chłodne. Usłyszałam otwierające się drzwi i zobaczyłam Stevena. Wyszczerzyłam się do niego. Jego uśmiech jest zaraźliwy.
- Jak chcesz to cię odprowadzę - powiedział.
- Jak ci się chcę to chodź. - wstałam i ruszyłam w stronę domu. Czuję, że chyba nie bardzie tak źle jak się obawiałam.
Erin.
___________________________________________________________________________
Przepraszam za błędy. Chciałam to dodać już dziś ale nie miałam czasu, żeby sprawdzić.
Jezu jaki fajny rozdział :D
OdpowiedzUsuńJak dobrze że coś dodałaś !
Kurde Stevenek i ona no no <3
kurde podoba mi się i to bardzo :D
szkoda że nie wiesz kiedy coś dodasz :c
pozdrawiam i wierzę że szybko kara ci minie :*