Dla mojej niesamowitej koleżanki Kasi.
Przepraszam za błędy jeśli będą.
Obudziłam się na miękkim łóżku w nieznanym mi pokoju. Kurwa, gdzie ja jestem? Zamknęłam oczy, wsadziłam łeb w poduszkę i zaczęłam sobie przypominać dzień wczorajszy. Pogrzeb, pakowanie, Michie, droga do L.A., moje mieszkanie, Hellhouse i Steven. No właśnie, gdzie jest Steven? Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się. Obok go nie było, pod też nie, więc pewnie jest w innym pokoju. Poszłam do salonu i zobaczyłam jego kudły na kanapie, a potem resztę. Spał. Wyglądał kurewsko uroczo a takim rozmarzonym uśmiechem. Wróciłam do pokoju i wyjrzałam przez okno. Nic kurwa ciekawego. Same bloki i apartamentowce. Wzięłam z torby, bo jeszcze nie zdążyłam się rozpakować, czarne szorty i koszulkę Ramones. Przeszłam po ciuchu przez salon i weszłam do łazienki. No tak, nie mam tu żeli pod prysznic, szamponów, balsamów, odżywek, kremów, kosmetyków. Trzeba iść na zakupy. Na tyle ile mogłam umyłam się i wyjęłam z plecaka pastę i szczoteczkę do zębów. Chociaż tyle. Kiedy skończyłam nawet nie szłam do kuchni szukać jakiegoś żarcia, bo go nie było, bo niby skąd. Wzięłam portfel, założyłam trampki i wyszłam z domu. Łaziłam trochę po okolicy w poszukiwaniu sklepu i nareszcie znalazłam. Kupiłam kilka bułek, nutellę, herbatę, jajka, masło, mąkę, cukier, wodę, mleko i kawę. Mam nadzieję, że mam w domu talerze. Wróciłam dość szybko do domu bo nie musiałam go szukać. Popcorn dalej spał, więc najciszej jak umiałam wzięłam się za robienie naleśników, bo była to jedna z niewielu rzeczy jakie umiałam robić dobrze. O! Są patenie i robot kuchenny, a nawet talerze. Wszystko kurwa. Usmażyłam kilka naleśników i cudowny zapach rozniósł się po całym mieszkaniu. Po chwili zauważyłam Stevena wchodzącego do kuchni.
- Cześć - uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam kawę.
- Cześć - odpowiedział i złapał jednego z upieczonych naleśników. Wczoraj przegadaliśmy całą noc i ostatnie co pamiętam to to, że siedziałam na kanapie zasypiając. Ten chłopak jest zajebisty, cały czas uśmiech nie schodził mi z twarzy. Może czasem gada trochę głupoty, ale lepsza nie jestem.
- Stevie, powiesz mi jak to się stało, że zasnęłam na kanapie, a obudziłam się w łóżku? - spytałam unosząc brew.
- Ja cię tam zaniosłem. - odpowiedział jakby trochę zakłopotany. Wybuchnęłam śmiechem bo jego mina była bezcenna i przy okazji spaliłam naleśnika. Opanowałam i dokończyłam robienie śniadania. Przenieśliśmy się do jadalni i zjedliśmy to co zrobiłam.
- Co dziś robisz? - spytał Popcorn.
- Muszę się rozpakować i udać na zakupy, bo nie mam się czym myć. A Ty i chłopaki? - odpowiedziałam.
- Do południa zazwyczaj leczymy kaca, potem jakaś próba i koncert. Dziś gramy w Rainbow. Może przyjdziesz?
- Mam 17 lat, nie wpuszczą mnie.
- Jakoś cię przemycimy. Wejdziesz Slashowi do cylindra, albo coś. Ewentualnie wejdziemy tylnym wejściem - odpowiedział, a ja znowu zaczęłam się śmiać. Skończyliśmy jeść i Steven poszedł do Hellhouse.
Pozmywałam, zabrałam plecak i udałam się w poszukiwaniu sklepów.
Znalazłam muzyczny i weszłam do niego bo nie mogłam się powstrzymać.
Kupiłam płytę Aerosmith i koszulkę z Hendrixem.
Pochodziłam jeszcze po ulicach Miasta Aniołów i znalazłam. Centrum
handlowe czy coś. Weszłam do drogerii. Zaopatrzyłam się we wszystko co
było mi potrzebne i wróciłam do domu. Rozpakowałam torbę i kartony. Jest
zajebiście. Mój pokój wygląda cudownie. Wszędzie plakaty i zdjęcia.
Włączyłam Zeppelinów i położyłam się na łóżku. Dziś sobota, super. Ale w
poniedziałek
muszę iść do szkoły. Załatwiłam sobie szkołę jeszcze w Vegas. Tak mi
się nie chce. Jestem w drugiej klasie liceum. Jeszcze półtora roku, a
potem koniec. Mogę robić co chcę. Co prawda mam studia, ale nie muszę na
nie iść. Ale jak będzie w tej szkole. Pewnie trafię na klasę jakiś
niedorozwojów i nie będę się z nikim kolegować. Taki los odmieńca. Ale z
drugiej strony to pieprzone L.A. Tu jest przecież pełno ludzi takich
jak ja. Ale większość to ćpuni i alkoholicy. Chyba nie chcę być narkomanką. Ilu ludzi się przez to stoczyło. Na Szatana, jakie to pesymistyczne. I tak umrę, więc co za różnica czy od ćpania czy śmiercią naturalną?! Dobra, Izz,
skończ już rozmyślać nad życiem bo do niczego mądrego nie dojdziesz.
Wstałam z łózka, złapałam plecak, trampki, wyszłam z domu i zamknęłam
drzwi. Usiadłam na schodach i zaczęłam zakładać trampki. Z mieszkania
obok wyszło dwóch chłopaków. Jeden cholernie wysoki, ale niższy od
Duffa, z najpiękniejszymi
włosami jakie widziałam, a drugi też wysoki z taki fajnym kolczykiem
od ucha do nosa. Uśmiechnęli się do mnie po czym jak pojebani zbiegli po
schodach wyzywając się od kutasów itp. Zawiązałam sznurówki i udałam
się do Hellhouse.Stevie mówił, że grają dziś koncert więc mam nadzieję, że ich zastanę w tak zwanym domu. Weszłam i usłyszałam, że coś grają. Stanęłam w progu jakiego dużego pokoju, który był chyba salą prób. Cholera, byli niesamowici. Tak doskonale się uzupełniali. Magia. Steven z zacieszem napierdalał w bębny. Slash był w innym świecie, tylko On i gitara. Izzy lekko na uboczu, był całkowicie skupiony na tym co robił. Duff miał luźno wiszący bas i grał jakby od niechcenia. A Axl. Coś wspaniałego. Biegał, krzyczał, skakał, tańczył, jęczał, wił się i śpiewał. Ale jak. Głos nie z tej ziemi. Orgazm od samego słuchania Razem brzmieli fantastycznie. Nie zauważyłam kiedy skończyli. Stałam tam z otwartymi ustami i zachwytem wymalowanym na twarzy. Ktoś zaczął mi machać ręką przez oczami.
- A może nie żyje? - usłyszałam Stevena.
- Bella ! - krzyknął Slash
- Co?
- AAAA! ZOMBIE! - wydarł się Adler i uciekł.
- Dupek - mruknął Duff śmiejąc się.
- Cześć - przywitałam się - Słyszałam, że gracie dziś koncert.
- No, w Rainbow. Właśnie mieliśmy wychodzić. Idziesz? - spytał Duff.
- Chyba jesteś za młoda - wtrącił się Rudy.
- Jak to powiedział Steven schowam się w cylindrze Slasha, ewentualnie wejdę tylnym wejściem - odparłam z szerokim uśmiechem. Chyba się z Axlem nie polubiliśmy. Ma zejebisty głos, co nie zmienia faktu, że zachowuje się jak kutas.
- Dobra to idziemy. Trzeba jeszcze tylko Popcorna wyciągnąć spod łóżka - powiedział Izzy i zniknął za drzwiami jednego z pokoi. Droga na Sunset minęła w dość dziwnej atmosferze. Axl dziwnie się patrzył. Steven upierał się, że jestem zoombie. To miał być ważny koncert bo w klubie miało być sporo ludzi z wytwórni. Wszyscy byli spięci. Weszliśmy tylnym wejściem i poszliśmy do garderoby. Duff, Slash i Izzy zaczęli coś brzdąkać na gitarach. Steven gdzieś zniknął, a Rudy próbował tapirować włosy. Prędzej je wyrwie niż natapiruje. W końcu zrezygnowany odłożył grzebień i zrobił obrażoną minę. Wyglądał gorzej niż ja rano.
- Pomóc ci? - spytałam podchodząc do niego. Spojrzał na mnie wrogo, ale potem kiwnął głową. Kiedy skończyłam weszła jakaś kobieta mówiąc, że mają zaczynać.
- Dzięki - mruknął Rudy i razem z resztą wyszedł na scenę. O kurwa! No nie wierze, szanowny kurwa pan Rose mi podziękował. Tyle wygrać. Czuję się zaszczycona. Także wyszłam i usiadłam sobie przy barze. Zagrali jeszcze lepiej niż na próbie. Wkładali całych siebie w grę. Publiczność była niesamowita. Śpiewała wszystkie refreny. Coś niesamowitego. Po godzinie Guns n' roses zeszli ze sceny, a ja zaczęłam się rozglądać za wolnym stolikiem.
- Chodź - Slash pociągnął mnie za rękę. Poszliśmy do stolika w koncie klubu gdzie siedzieli już chłopcy z różnorodnymi alkoholami. Usiadałam między Duffem, a Popcornem. Żyrafa postawiła przede mną butelkę Danielsa.
- Nie piję - oświadczyłam ku ogólnemu zdziwieniu.
- To może chcesz fajkę? - spytał.
- Nie palę - to nie do końca była prawdą. Czasem zdarzało mi się zapalić, ale tylko okazyjnie. Przez następną godzinę wcale się nie odzywałam bo mi się nie chciało. Gadułą to ja nie jestem. W pewnym momencie zauważyłam groupie, które wpadły w krzyk, pisk, orgazm histerię jednocześnie. Co im kurwa? I nagle ja zobaczyłam Ich . Do pieprzonego kurwa Rainbow weszli, nie kto inny jak Motley Crue. Nie nie wierzę. Poczułam napięcie w mięśniach brzucha. Kurwa, to Motley Crue. Nikki zamówił coś u prawie rozebranej kelnerki i uśmiechnął się do niej. Brzydka była. Zauważyłam Slasha machającego w stronę Motley Crue. Tommy mu odmachał i zaczęli iść w naszą stronę. O kurwa, ja pierdolę, o kurwa. Siedziałam jak sparaliżowana. Crue przywitali się z Roses, a mi było ciężko ruszać się czy chociażby mówić. Zamurowało mnie totalnie bo nie spodziewałam się tego.
- A to moja siostra - powiedział Slash. Slash, ty chuju. Może by mnie nikt nie zauważył i bym sobie gdzieś poszła, a teraz pewnie zrobię z siebie kretynkę.
- Cześć. Jestem Isabell - uśmiechnęłam się jakoś i przywitałam z Vincem, Tommy i Mickiem : Nikki był zajęty macaniem cycków jakiejś dziw... dziewczyny. No nie wierzę. Dotknęłam moich idoli. Do końca życia się nie umyję. Slash, cofam, nie jesteś chujem.Steven gdzieś sobie poszedł, a jego miejsce zajął Vince. I nagle zapomniałam jak się oddycha.
- Przepraszam. - wstałam i wyszłam. Stanęłam przed Rainbow wyciągając paczkę Malboro. Zaciągnęłam się mocno i spokój zaczął ogarniać moje ciało i umysł.
- Myślałem, że nie palisz - to był Duff.
- Nie chciałam się przyznawać. Dziewczyna, która żuje gumę, będzie paliła. A dziewczyna, która będzie paliła będzie piła . A dziewczyna, która będzie piła. Każdy wie co będzie robiła taka dziewczyna. No i nie chciałam się przyznawać. - odparłam. Wypaliłam jeszcze 2 nie odzywając się. Wróciłam i znowu sieiałam obok Vince'a.
- Nie pijesz? - kurwa, kolejny.
- Chyba zacznę, bo usłyszę to jeszcze 20 razy. - odparłam z uśmiechem. Teraz byłam już w miarę rozluźniona. Oswoiłam się trochę z tą sytuacją. Neil podał mi jakąś butelkę i pociągnęłam sporego łyka. Wykrzywiłam się bo było okropne.
- Co to jest?
- Nightrain. Tanie ale mocne i to chodzi.- dopowiedział mi pijany Duff. Super. nie będę ryzykować. Odstawiłam butelkę na stół. Jeszcze bym się obudziła w nie swoim łóżku i co wtedy? Po pewnym czasie wszyscy poszliśmy do Hellhouse. Byłam całkowicie trzeźwa ale i tak leżałam na chodniku więcej niż reszta. Axl szedł pierwszy najbardziej trzeźwo i śpiewał coś zrozumiałego tylko dla niego. Potem Slash, Duff, Tommy i Nikki podtrzymując się nawzajem co wyglądało prześmiesznie. Dalej Izzy i Steve w swoim heroinowym świecie. Zauważyłam Vince'a, który wskoczył Axlowi na plecy krzycząc '' Welcome to the jungle ginger''! Wypieprzyli się i znowu wybuchnęłam śmiechem przewracając się. Rudy przeklinał, a Vince śmiał się jak pojebany. Mick, ku uciesze groupie, został w klubie. Tommy chcąc mi pomóc wstać podbiegł do mnie ale się przewrócił. I kolejny wybuch śmiechu z mojej strony. Teraz już leżałam i płakałam. Pochód zatrzymał się czekając na nas. W końcu się podniosłam i pomogłam wstać mojemu ulubionemu perkusiście. Być tak blisko z Tommym Lee. Tyle wygrać. W końcu doszliśmy do Piekielnego Domu, ale zajęło nam to godzinę. Tam pojawił się kolejny alkohol i narkotyki. Dalej zachowałam trzeźwość. Będę miała wspaniałe wspomnienia. Popcorn siedział w durszlaku na głowie i napierdalał pałeczkami w garnki. Dołączył się do niego Tommy i wyglądali jak dzieci, pomijając fakt, że byli pijani i naćpani. Duff z Nikkim dalej pili. Izzy gapił się w ścianę kiwając się w rytm tylko jemu znanej melodii. Slash siedział, chyba spał, ewentualnie umarł. Axl zniknął w swoim pokoju bo się obraził na Vince'a i resztę. uparł się, zmówiliśmy i chcieliśmy go zabić. Ja siedziałam obok domniemanego mordercy Rose'a gadając z nim o muzyce, życiu, dziwkach i ziemniakach? Jak ze skrobi ziemniaczanej uzyskać energię elektryczną. Jakże ambitny i kształcący temat.
- Idę zapalić - wyszłam i usiadłam na schodkach przed domem rozkoszując się chłodnym nocnym powietrzem. Za chwilę dołączył do mnie mój towarzysz rozmowy. Usiadł i wyciągnął paczkę Malboro częstując mnie.
- Mas ogień? - spytał. Podałam mu zapałki. Po chwili zaciągałam się trującym dymem nikotynowym.
- Chuja, ale zimno. - mruknęłam. Niby ciepłe i słoneczne L.A. W dzień w koszulce za gorąco, ale w nocy się nie sprawdza. Poczułam, że Vince mnie lekko do siebie przytula. O kurwa, orgazm. Spotkałam Motley Crue co było moim marzeniem, a do tego siedzę z jednym z moich ulubionych wokalistów paląc i przytulając się do niego. Boska interwencja. Jak być szczęśliwym? 1) Wyjedź to L.A. 2) Miej brata Slasha. Siedziałam tak jeszcze chwilę będąc prawie najszczęśliwszą osobą na świecie. Przez tę noc zapomniałam czemu w ogóle się tu znalazłam. Nie chciałam o tym teraz myśleć.
- Wracamy sprawdzić czy reszta żyje? - spytał Vince. Kurde, mam za jeden dzień szkołę. Muszę wszystko jutro ogarnąć, a nie spać.
- Ja chyba muszę już iść do domu. - wymamrotałam. Staliśmy patrząc sobie w oczy. Pachniał nikotyną, whiskey i męskimi perfumami. Musnął moje wargi swoimi. Kolejny orgazm.
- Muszę już iść. Do zobaczenie kiedyś - powiedziałam.
- Do zobaczenia Bella. - i odeszłam. Musiałam już iść.Gdybym została wylądowałabym z nim w łóżku. Nie żebym nie chciała, ale trochę młoda jestem i tak pierwszy raz. Potraktowałby mnie jak kolejną dziwkę, a dla mnie było by to dość ważne przeżycie. Później będę żałować bo druga taka okazja może się nie powtórzyć.
Erin.
______________________________________________________________________________
Oł, jakie to długie.
To dobrze, że długie :D
OdpowiedzUsuńCałkowicie rozwalił mnie ten rozdział. Czytając opis ich powrotu do Hellhouse i późniejszy pobyt w nim- zaciesz sam pchał się na twarz. Steven w durszlaku na głowie, napierdalający w garnki :D Uwielbiam to ;D
I ten ostatni pocałunek z Vince'm *o*
Czekam na dalszą twórczość i zapraszam w wolnej chwili (jeśli takową będziesz posiadała ;p)do mnie, na http://sny-o-gnr.blogspot.com/
Lubię jak jest długi c:
OdpowiedzUsuńLubię to opowiadanie :)
Lubię jak piszesz:)
Są lietrówki ale to tutaj jest nie ważne :)
Dobra fabuła - podoba mi się tutaj Slash :>
Czekam na następne