sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 17


Przyszedł wrzesień i czwarty miesiąc ciąży. Nic się nie zmieniło. Bevvie szuka pracy, Michele się ze mną opierdala. Zastanawiam się co z moimi opłaconymi studiami psychologicznymi. Chciałabym się uczyć, ale z dzieckiem nie będzie to możliwe. Muszę iść na uczelnie i zrezygnować. 
Brzuch jest coraz bardziej widoczny, wypukły. Jak założę obcisłą koszulkę to nie da się go nie zauważyć. Ale nie przeszkadza mi się. Kiedyś bała się tego, że będę gruba, ale teraz mnie to nie obchodzi. Nie wyglądam źle. Mam 3 kg więcej. 
Rachel codziennie po 20 razy przychodzi i pyta czy mi nie pomóc. Kurde, on jest cudowny. Z Vincem od tamtej kłótni się nie widziałam. Tommy z Nikkim często do mnie przychodzą. Czasem wydaje mi się, że wszyscy dookoła przejmują się bardziej niż ja. Gunsi to mi żyć nie dają. Jak spotkam swojego barciszka, Duffa albo Izzy'ego to nie mogę się ruszać bo jeszcze się uszkodzę. Na początku myślałam, że robią to dla żaru ale teraz stwierdzam, że to na poważnie. I każdy nazywa MOJE dziecko NASZYM dzieckiem. Każdy tak mówi. Mam dziecko ze Slashem, Duffem, Axlem, Izzy, Stevenem, Sebastianem, Rachelem, Scottim, Robem, Skanem, Nikkim, Tommym a nawet z Joe Perrym. To trochę zabawne, prawdziwe i patologiczne. Ale z drugiej strony to bardzo miłe, że się troszczą.
Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami kiedy tak myślałam leżąc na kanapie.
- MAM PRACĘ!  - wrzasnęła Bev i rzuciła się na mnie  
- Gdzie? - zrzuciłam ją ze siebie i usiadłam.
- Będę tańczyć w Roxy.
- Ochujałaś?!
- Nie. Nie daleko jest sklep muzyczny i potrzebowali sprzedawczyni. Tam będę pracować - Odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam, żeby Beverly się zeszmaciła.  - I spotkałam Hilla. Pytał czy pójdziemy z nimi wieczorem do Rainbow.
- Pójdziemy - odparłam z uśmiechem. Spotkam się z nimi w końcu gdzieś indziej niż w moim domu przy nańczeniu mojego nie narodzonego dziecka.
- To o 19 bądź gotowa. 
- Dobrze - Wstałam i zaczęłam bawić się rąbkiem koszulki.- Bevvie, bo chcę dziś iść na uczelnię zrezygnować ze studiów. Pójdziesz ze mną? 
- Głupio pytasz. Jasne. Nawet teraz . - odparła z głupią miną, trzymając dłoń w oku. Poszłam do swojego pokoju przebrać się. Zdjęłam piżamę. Ostatnio całe dnie spędzam w piżamie i nie wiem w co się ubrać. W końcu założyłam spódnicę w kwiatki, białą koszulkę i jeansową kamizelkę. Ogarnęłam włosy w roztrzepanego koka i pociągnęłam rzęsy tuszem. 
- Gotowa? - zapytała przyjaciółka kiedy weszłam do salonu.
- Tak tak, ale jeszcze jakieś papiery muszę zabrać -  Otworzyłam szufladę z dokumentami i wzięłam odpowiednie. - Już. - Założyłyśmy trampki i wyszłyśmy z mieszkania. Pogoda była piękna, jak zawsze w LA. Dotarłyśmy na miejsce po 30 min i odnalazłyśmy dziekanat.
- Dzień dobry - powiedziałyśmy wchodząc do środka. Za biurkiem siedziała starsza pani, która jadła cistak i piła kawę. Przepraszam! Panią która pracowała.
- Dzień dobry - burknęła i odstawiła kubek.- Słucham? - pokazałam jej papiery.
- Chcę zrezygnować z nauki.i odzyskać pieniądze. -oświadczyłam. 
- To chwilę potrwa - odparła wyraźnie oburzona, że przerywam jej ''pracę''.
- Mamy czas - uśmiechnęłam się sztucznie, a Bev cicho parsknęła śmiechem. 
- Trzeba to wypełnić - podała mi kartkę. Jakieś oświadczenie, czemu rezygnuję. Bo jestem w ciąży?! Śmieszne. Napisałam coś o problemach zdrowotnych i oddałam jej kartkę. 
- Pieniądze zostaną odesłane w ciągu siedmiu dni roboczych od daty złożenia rezygnacji - wyrecytowała i wróciła i picia kawy. Wyszłyśmy na korytarz wywracając oczami.
- Jezu, co za ludzie - mruknęła Beverly. Wybuchnęłam śmiechem i wyszłyśmy z uczeni. Wróciłyśmy do domu po drodze zaopatrując się w jedzenie.
- Bevvie, promyczku, która godzina? - spytała stojąc w kuchni i krojąc bułki. 
- 16:30 - odparła jej głowa podejrzliwie zaglądając do kuchni. 16:30. O 19 mamy być gotowe. Mam jeszcze y 2 i pół godziny. Dam radę. Posmarowałam pieczywo masłem. Położyłam ser żółty i polałam miodem. Zrobiłam herbatę i postawiłam na stole.
- Kolacja przed 17? - zapytała blondynka biorąc kanapkę. 
- Dzidziuś jest głodny - Zaczęłyśmy się śmiać. Skończyłyśmy jedzenie i rozeszłyśmy się do pokoi. Założyłam skórzane legginsy, białą koszulkę Guns n roses i białe trampki z podobizną Joe Pery'ego. Moje perełki.Rozpuściłam włosy, lekko je natapirowałam, umalowałam się na czarno i założyłam kilka bransoletek. Poszłam do pokoju przyjaciółki, która stała przed szafą w samej bieliźnie. 
- Nie mam się w co ubrać - jęknęła.
- Kaleko - mruknęłam i stanęłam obok niej.  W oczy rzuciły mi się rajstopy w kwiatki, które od razy wyciągnęłam. - Masz, załóż - podałam jej i włożyła. Dalej dżinsowe szory i biała koszulka Harleya do pępka z frędzlami. - Ile mi to zajęło? 5 minut skarbie. Maluj się i wychodzimy. 
- Dobrze mamo, dziękuję mamo. - powiedziała i pobiegła do łazienki. Wróciłam do siebie i sprzątnęłam ciuchy, które wywaliłam na łóżko. W końcu blondynka się naszykowała i poszłyśmy do mieszkania Skidów. Otworzył nam Rob i weszłyśmy do salonu, gdzie zastałyśmy dziwny widok. Rachel się rozbierał, a Sebastian i Scotti leżeli na podłodze ze śmiechu. 
- Cześć! Przeszkadzamy w gej party? - zapytałam. Sebastian wybuchnął jeszcze większym śmiechem, a Bolan pocałował mnie w policzek. Potem podwinął mi koszulkę o pocałował w brzuch. Jeeeeeej, jakie to słodkie! 
- Żadne gej party. Wysypka, ale poproś Baza o pomoc...- stał w samych spodniach.
- Byłeś u lekarza? 
- Tak. 
- Dobra Rejczi. Daj plecki, wujek Sebastian ci je posmaruje - Bach umoczył rękę w pudełeczku z kremem i dotknął tym Bolana.
- CHUJU! To wygląda jak sperma! A nie jak maść! - krzyknął basista. Bev w między czasie wkręciła się w rozmowę z Robem i Snakiem.
- Pokaż mi to Seba - wyciągnęłam rękę po pudełeczko, które mi podał. Umoczyłam w tym palec i popatrzyłam. - Faktycznie jak sperma. 
- No widzisz - mruknął Bolan.
- Jak trzeb to trzeba. Mogę cię posmarować - powiedziałam. Obrócił się tyłem i zaczęłam wsmarowywać krem spermo podobny w jego plecy w wysypce. Wszyscy ulotnili się na balkon zapalić. 
- Jak się dziś czujesz? - zapytał.
- Promyczku, pytałeś o to dziś już trzy razy. Dobrze. Nie martw się. 
- Wesz, bo.. Zastanawiam się co dalej. Vince nie poczuwa się do odpowiedzialności, a ja się cieszę. Bardzo chcę tego dziecka. I myślę, czy nie moglibyśmy, stworzyć normalnej rodziny? Ty, ja, dziecko. Moglibyśmy się pobrać i mieszkać razem - powiedział. I stało się to czego się obawiałam....
- Ja nie wiem. To trudne. Nie myślałam o tobie nigdy jak o potencjalnym mężu. To dziwne. Nie wiem czy umiałabym tak na poważnie związać się z kimś takim jak ty. Nie zrozum tego źle. Jesteś naprawdę kochany i wspaniały ale Skid Row wyprzedają już całe kluby. Wasza kariera nabiera rozpędu. Tylko czekać aż jakaś wytwórnia się do was odezwie. A jak już będziecie mieć kontrakt to pojedziesz w trasę. Ciągle będziesz grał i nie będziecie cię w LA. A ja nie pojadę za mężem w trasę z małym dzieckiem. Myślę, że jeśli dalej będziemy utrzymywać przyjacielskie stosunki to będzie łatwiej. Już teraz kręci się wokół was sporo panienek. To co będzie jak wydacie płytę. Zdradzałbyś mnie. 
- Wcale nie.
- Jak to nie? Jakbyś był pół roku bez kobiety, a dookoła pełno dziwek to nie skorzystałbyś? Wątpię. Nie chcę ci utrudniać życia. Może jak trochę dojrzejemy.  Teraz na to za wcześnie. - Odłożyłam pudełko z maścią. - A teraz najlepiej połóż się na brzuchu i czekaj aż wsiąknie. 
- Dobrze Bella. - usiadł na kanapie.
- Skończyliście słoneczka? - zapytał Bach wchodząc do mieszkania. - Jak tak to idziemy już. 
- Pa Rachel - pocałowałam go w policzek i całą paczką wyszliśmy z domu. Bev szła z przodu z Bazem, dalej Snake i Rob, a ze mną Scotti. Doszliśmy na miejsce śmiejąc się z Sebastiana, który udawał Axla. Usiedliśmy w kącie sali i na stole pojawił się alkohol,  a dla mnie woda. Po jakimś czasie dosiadł się do nas Slash. Jak? Gdzie? Skąd? 
- Hej Sauli - przytuliłam go.
- Cześć Bella, cześć dzidziusiu - pomachał do mojego brzucha. Serio? Slash? Serio?! 
- Sam jesteś? 
- Tak. Axl mnie nie kocha i sam przyszedłem. 
- Ja cię kocham - Zaczęliśmy rozmawiać. Towarzystwo piło ale dużo mniej niż zwykle. Można powiedzieć, że byli trzeźwi. Chociaż odpierdalało nam jak po ostrym ćpaniu Było bardzo miło i wesoło kiedy podeszła do nas jakiś laska z dwoma facetami. . Nie spodobali mi sie.
- Słucham? Chcą państwo ziemniaczgów?! - zapytał Rob. 
- Czarni - wskazała na Slasha - nie powinni przebywać w klubie dla białych. - Zatkało nas. Szczęki nam opadły. Ta suka obraża mojego kochanego brata. 
- Na słuch wam padło!? Murzyni tu nie mogą przebywać - powtórzyła dziwka. 
- Zamknij się suko. - powiedziałam i wstałam. 
- Obrończyni czarnuchów? - zadrwiła.
- Zamknij się kurwa i spierdalaj! 
- Lubisz się pieprzyć z Murzynami? - I nie wytrzymałam. Rzuciłam się na nią. Przewróciłyśmy się. Ona leżała, a ja wypłacałam się ciosy w twarz. Jeden z jej napakowanych kolegów ściągnął mnie z niej i przchnał na ścianę. Uderzyłam się mocno w głowę. Za mocno...




_____________________________________________________________

Są błędy? Błagam na kolanach o wybaczenie, 

4 komentarze:

  1. Wiesz, można było czekać tyle na ten rozdział, bo jest świetny! Jakieś tam chyba braki przecinków się znalazły ale nie chce mi się ich teraz szukać xD Matkomatkomatko jak można nie chcieć ziemniaczgów? Jutro na obiad ziemniaczgi, kochanie! Idź, obierz ziemniaczgi!
    ._________. Kochani są oni wszyscy ;_; Też bym chciała mieć dziecko z całym Skid Row, prawie całym Motley Crue i prawie całym Guns N Roses i Joe Perrym ;______; piękne *_*
    W sumie dobrze, że się nie zgodziła na ten związek z Bolanem, bo pewnie by było tak jak przypuszcza. Kurdekurde co za dziwka i jej dwa goryle! Kobietę w ciąży tak potraktować ;_; Slasha tak potraktować ;__; Co się stało Belli? Mam nadzieję, że nic poważnego! I żeby dziecku nic się nie stało! Ja chcę już następny! Te opowiadanie ma magię <3
    Życzę Ci żeby pisanie było przyjemnością i żebyś opisała wszystko tak jak chcesz, żebyś miała wenę i żeby wszystko dobrze szło!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie się zdecydowałaś dodać ten rozdział ^^ TO JEST PIĘKNE *________* I TAKIE KOCHANE *______* Bolan jest kochany, Slash jest kochany, wszyscy są kochani ! Noooo, może oprócz Axl'a. Jak można nie kochać Slash'a ?! ;___; Jak nie chcą tych ziemniaczgów, to ja je poproszę ;333 CO ZA GUPIA SUKA ! JAK MOŻNA OBRAŻAĆ MATKĘ DZIECKA Z NAJWIĘKSZĄ ILOŚCIĄ TATUSIÓW ?! ;____; Ej, ale Belli i dziecku nic się poważnego nie stanie, prawda ?????? ;___; PRAWDA ?????!!! ;___;
    Trzymam kciuki za to, żebyś się pozbierała; żebyś dała sobie radę ogarnąć tę sytuację. Wiesz, że i tak zawsze będę Cię wspierać ;*
    I jeśli znowu będziesz mi coś pieprzyć o tym, że "nie umiesz pisać" to przyjadę do tego Twojego Radomia i osobiście przyłożę ci patelnią prosto w czółko !
    Ale i tak Cię kocham i czekam na więcej. <3 :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie coś nowego!!!! Nigdy nie każ mi tak długo czekać :(((
    To słodkie, że się nią tak przejmują. Strasznie słodkie <3
    No...ta pani na sam koniec mnie zdenerwowała.
    Mam nadzieję, że dziecku nic nie będzie.
    Czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  4. O Hendriksie akfenicgkriciakxnwfaa!!!
    Ja to czytałam, Janis kochana!
    Jezudie ile jeszcze blogow zaczelam a wylecialo mi z glowy? Nadrobie niedlugo mam nadzieje i przepraszam ze zapomnialam. Musze zaczac wszystko zapisywac!

    OdpowiedzUsuń