KOCHAM WAS, KOCHAM WAS, KOCHAM WAS ♥
Tak mi było miło i cieplutko jak czytała komentarze.
Jeszcze ktoś pamięta :)
Hej, chcecie Axla czy Izzyego?
Nie wiem na kogo się zdecydowac.....
Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Ściany białe, szafka biała, pościel biała. Szpital? Tak, chyba tak. I ten charakterystycznie szpitalny zapach. Ale dlaczego? Przypomniałam sobie poprzedni wieczór. Biłam się, ale żeby aż tak? Jeden z trybików w mózgu wskoczył na swoje miejsce. Przestraszona szybko dotknęła brzucha. Nic. Nic dziwnego, ani innego. Patrzyłam w sufit i zastanawiałam się do zaszło. Do sali wszedł lekarz i usiadł na krześle.
- Jak się czujesz? - zapytał i zajrzał do karty.
- Nawet dobrze. Głowa mnie boli i nie wiem dlaczego tu jestem. - odparłam, a on zanotował coś.
- Wplątałaś się w bójkę w klubie - Wiem przecież, ta suka obrażała Slasha - Kiedy straciłaś przytomnośc od uderzenia w głowę jeden z mężczyzn kopnął cię w brzuch. - powiedział. Zaszkliły mi się oczy i coś ścisnęło mnie w gardle.
- Czy... dziecko... co z nim?
- Przykro mi. Straciłaś je. - uśmiechnął się blado i położył mi dłoń na ramieniu. - Na korytarzu czeka jakiś mężczyzna. Chcesz go widziec? - zapytał. A jeśli to Rachel? Co sobie o mnie pomyśli? Nic nie odpowiedziałam i rozpłakałam się. Lekarz wyszedł. Nie mogłam uwierzyc. Moje dziecko? Przecież, to nie może by prawda. To przeze mnie. Mogła siedzie w domu. Mogłam nie cpac, nie pic, nie palic. Zachowywałam się aż tak nieodpowiedzialnie. Mogłam myślec! To moja wina. Zabiłam swoje dziecko... Do sali ktoś wszedł i usiadł na brzegu łózka. Spojrzałam na Rachela. Miał smutne oczy
- Przepraszam Rachel... przepraszam - jęknęłam i zapłakałam głośniej.
- Cii, nie płacz. To nie twoja wina - usiadłam i przytuliłam się do niego.
- Jak nie? Mogłam pomyślec zamiast bic się tą dziwką. Mogłam Rachel mogłam zostca w domu. A jak jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży cpałam, piłam, paliłam. Krzywdziłam nasze dziecko, a teraz je zabiłam. Przepraszam. - Siedzieliśmy przytuleni i płakaliśmy. Straciłam kolejną osobą, którą kochałam. Mój limit szczęścia już się wyczerpał? Nigdy nie będę szczęśliwa?
- Bella, po 16 możesz wracac do domu. Bev dała mi rzeczy dla ciebie. - powiedział w końcu Bolan. Mruknęłam przytakująco. Potem znowu przyszedł lekarz i wypełniłam jakieś papiery. Przebrałam się w swoje ubrania i wyszliśmy ze szpitala na parking. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę domu. Patrzyłam pustym wzrokiem na ulice Los Angeles. Widziałam tylu szczęśliwych i uśmiechniętych ludzi. Dojechaliśmy pod blok i powili weszliśmy na górę.
- Zostac z tobą czy chcesz pobcy sama?-zapytał kiedy staliśmy na naszym piętrze.
- Zostaw mnie teraz - mruknęłam i weszłam do pustego mieszkania. Na stole leżała karteczka :
" Bella,
pomyślałam, że chciałbyś zostca sama.
Wrócę wieczorem.
Trzymaj się i kocham Cię,
Beverly".
Poszłam do sypialni, rozebrałam się do bielizny i położyłam do łóżka. Nie chciałam spac, ale nie mogłam robic nic innego. Leżałam gapiąc się na ściany. Co miałabym robic?Straciłam dziecko. Zabiłam je. Nienawidzę się. To moja wina. Jestem okropna. Krzywdziłam je, a potem zabiłam. I Rachel pewnie też mnie nienawidzi. I Bev. Wszyscy mają mnie za morderczynię nienarodzonych dzieci. Sięgnęłam po żyletkę z szafki nocnej. Nacięłam skórę i syknęłam z bólu. Dawne radny już się zabliźniły. Płakałam i wbijałam metal w skórę. Bolało i szczypało. To bardzo dobrze. To kara, za morderstwo dziecka. Krew wypływała z ran i plamiła poduszkę. Ręka mi zdrętwiała. Pulsowała tępym bólem. Patrzyłam na to zafascynowana. Po pewnym czasie się otrząsnęłam i poszłam do łazienki. Obmyłam rękę wodą i zawinęłam bandażem. Spojrzałam w lustro. Rozczochrane włosy, łzy na policzkach i opuchnięte oczy. Przemyłam twarz wodą i wróciłam do sypialni. Zakrwawioną poduszkę wrzuciłam do kosza na prani, a sama wróciłam do łóżka. Skupiłam się na bólu żeby nie myślec o tym co się stało. Pomagało. Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Nie - jęknęłam i zaczęłam się wygrzebywac z kołdry. Nie uznałam na stosowne ubrac i się w samej bieliźnie poszłam otworzy. Do mojego mieszkanie wszedł Vince.
- Czego chcesz? - zapytałam. Rozbierał mnie wzrokiem. Erotoman jebany.
- Tommy z Nikkim nie dają mi życ. I dzięki nim zrozumiałem, że nie zachowałem się w porządku. Chciałem przeprosic. - powiedział patrząc w podłogę.
- Trochę za późno. Właśnie wróciłam ze szpitala. Twój problem sam się rozwiązał. Straciłam dziecko - odparłam. Milczał przez chwilę.
- Przykro mi. - szepnął w końcu.
- W dupie mam twoje ''przykro mi''! Wal się. Mogłeś się zaintersowac wcześniej. Teraz powinienneś się cieszyc. Nie ma szans, że zostaniesz ojcem! Idź i nacpaj się z radości! - krzyknęłam i zaczęłam płakac.
- Bella -szepnął.
- Nie - przerwałam mu - Nie mów do mnie. Nie chcę cię słuchac, ani widziec. Pewnie się cieszysz. - Spuściłam głowę i wpatrywałam się z parkiet.
- Nie, przykro mi. Długo to trwało, ale zrozumiałam, że zachowałem się jak kutas.
- Szkoda, że za późno.- Dalej patrzyłam w podłogę. Nie chciałam go widziec.
- Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz - powiedział i przytulił mnie. No, no. Śmiały gest panie Neil. Ale nie opierałam się.Wtuliłam się w niego, bo byłam już zmęczona. Chciało mi się płakac ale nie mogłam. Vince dotknął mojej ręki z bandażem.
- Bells, co się stało? - zapytał i lekko się ode mnie osunął.
- Będzie lepiej jak sobie pójdziesz. - Otworzyłam szeroko drewniane drzwi zapraszając do wyjścia.
- Do zobaczenia - ścisnął mi lekko dłoń i wyszedł. Zamknęłam drzwi, osunęłam się po nich i wzdrygnęłam kiedy dotknęłam tyłkiem zimnej podłogi. Krzyknęłam z rozpaczy i uderzyłam pięścmi w podłogę. Uczucia zalewałam mój umysł, ciało. Rozpacz, smutek, poczucie winy, nienawiśc. Jak mam z tym życ? PO CO ŻYC? Czy moje istnienie ma jakiś sens? Powoli podniosłam się z podłogi i podreptałam do łazienki. Zimna woda oblewała moje ciało, dopóki nie usłyszałam pukanie do drzwi łazienki.
- Bella, mogę? - usłyszałam Bevvie.
- Tak - krzyknęłam i zakręciłam wodę. Owinęłam się ręcznikiem, wyszłam z prysznica i stanęłam przed smutną przyjaciółką.
- Hej - powiedziała siląc się na wesoły ton, ale jej nie wyszło.
- Bev, czy ty mnie przestałaś kocha po tym co zrobiłam? - zapytałam.
- Bella, nie pierdol. Dalej się kocham. I nie obwiniaj się. Nie mogłaś wiedziec - przytuliła mnie mocno. Wtuliłam twarz w jej włosy, które zawsze pachniały czekoladą i ponownie się rozpłakałam. Skąd we mnie tyle wody?!
- A Rachel mnie nienawidzi?
- Skąd ty masz takie głupie pomysły? Rachel dalej cię kocha, tak jak ja.
- A inni? -
- Nie wiedzą. Tylko ja i Bolan. I nie zaczynaj, że będą cię nienawidziec. - odsunęłam się od niej i założyłam bluzę z długim rękawem. - Zrobię coś do jedzenia - mruknęła i wyszła z łazienki. Podwinęłam rękaw i spojrzałam na rękę. Czerwone rany rażąco odznaczały się na mojej bladej skórze. Zawinęłam to bandażem i podreptałam do kuchni. Bev zrobiła kanapki, ale ledwie pół zjadłam. Gardło i żołądek miałam ściśnięte. Potem zakopałam się w łóżku chowając przed światem. Następnego dnia była Michelle ze Slashem. Nie chciałam z nikim rozmawia. Beverly powiedziała co się stało. Ja nie byłam w stanie.
Nie miałam nic siły ani ochoty.
Przez kolejnych kilka dni moje egzystowanie ograniczało się do łazienki i żyletki. Tak dobrze potrafiła stłumic myśl o stracie. Lewe i prawe przedramiona były prawie podziurawione. Nikt nic na szczęście nie zauważył. Całymi dniami siedziałam sama w łóżku. Sama z żyletką....
___________________________________________________________________________
Tak pesymistycznie wyszło.
Ale będzie jeszcze dobrze.
Mam malutką prośbę, Ci którzy chcą by informowanie o nowych rozdziałach mogliby mi napisca pod tym rozdziałem?
Świetnie Ci wyszedł ten rozdział! Naprawdę. Chociaż jest smutny... O nie! Bella straciła dziecko! :C To okropne! :C Jak moglaś! :C Biedna. Nie będzie dzidziusia z armią tatusiów :C
OdpowiedzUsuńVince się szybko opamiętał -,- na miejscu Belli też nie miałabym ochoty go widzieć.
Eee, chociaż bardzo się staram to nie mogę zrozumieć tego cięcia się. Jasne, zdarzyło się coś naprawdę OKROPNEGO, ale czy nie ma innych sposobów na odreagowanie? Już bardziej widzę jak Bella tylko leży w łóżku i nie wychodzi i nawet jej do głowy nie przyjdzie "pomagać" sobie jakąś żyletką. No cóż... są różni ludzie i różne sposoby. A wszyscy którzy ją odwiedzają i Michelle, która z nią mieszka niczego nie zauważyli! Pięknie! Powinni się nią bardziej opiekować, a pewnie chleją zamiast tego.
Axl czy Izzy?
Ja chcę Izzy'ego! On jest moją kokainą i kocham o nim czytać! A nie wiele osób o nim pisze... No może nie aż tak mało, ale mniej niż np. o Slashu. I jakoś tak zawsze jak ktoś pisze o Izzym to wychodzi to zaskakująco dobrze, albo: jakoś tak lepiej niż cała reszta pisaniny, w przypadku gorszych opowiadań. To tylko moja paranoja XD
O Axlu lubię czytać w schizach XD Jest zajebisty XD Ale Ty pisz o Izzym ja wiem, że będzie świetnie!
Nie wiem co jeszcze napisać, chyba będę już kończyć. Trzymaj się i pisz następne :*
No i informuj dalej :D
UsuńNo i jak mogłaś ?! Kurde no... A mogło być tak fajnie ;___; Przez Ciebie dzidziuś nie będzie miał w chuj tatusiów :C
OdpowiedzUsuńNie ma to jak szybka reakcja jebanego erotomana (czyt. Vince) -_- Nie lubię Vince'a.
Bella, kurcze... Szkoda mi jej. Tym bardziej, że robi to, co robi. Może powinna z kimś o tym porozmawiać... Ale swoją drogą to podejrzewam, że Bella chodziła na kursy "Jak zostać ninją" skoro nikt (oprócz Vince'a ale ten kutas się nie liczy) nie zauważył jej bandaża.
Axl czy Izzy ? Zależy do czego ;) Jeśli chodzi Ci o to, o czym mi wstępnie mówiłaś, to zdecydowanie Axl. Nie pozwolę Ci zepsuć Izzeusza !!! A Axl nie kocha Slash'a więc jemu się należy, a co ! :D
Ale jeśli nie chodzi Ci o to, to stoję murem za Stradlin'em. Kuhwa, tak dawno go nie było ;_____;
Wybacz, jeśli mój komentarz nie spełnia Twoich oczekiwań ale jestem zła na moją gitarę i pisałam "na szybko" xD
KOCHAM CIĘ TY MÓJ WAŁKU I SZYBKO PRZEPISUJ Z ZESZYTU KOLEJNE ROZDZIAŁY ;)) :****
PS. Nie uważasz, że to trochę głupie pytanie ??? Oczywiście, że masz mnie informować ! :)))))
U mnie nowy ;3333
Usuńhttp://sny-o-gnr.blogspot.com/
Depresyjnie, ale tak musiało być.. Przecież nie może być pozytywnie gdy traci się dziecko :((
OdpowiedzUsuńBiedna Bella...Eh będzie dobrze, tylko dlaczego nikt nie zauważył jej ran? No halo no... :(
Mam nadzieję, że się polepszy.
A co do wyboru Izzy Axl wybrałabym Izziego XD
Świetny odcinek... trochę smutny, ale inaczej nie mogło być, prawda? Bardzo mi przykro z powodu, że Bella została sama i nikt nie zauważa tego co się z nią dzieje... oczywiście, proszę o dalsze informowanie ---> http://ask.fm/cherrrs
OdpowiedzUsuńJesteś nominowana do Liebster Blog Award. ---> http://shelovedhimyesterday.blogspot.com/2013/09/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńJesteś genialna! Byłabym Ci wdzięczna gdybyś mnie informowała, oki?
OdpowiedzUsuńhttp://mygnrstory.blogspot.com/
No i Klemcia jesteś nominowana do liebster Blog Award ;))))
OdpowiedzUsuńInformacje u mnie ---------> http://sny-o-gnr.blogspot.com/
Hej, super rozdział. Trochę szkoda Belli. Oh, nie umiem komentować, ale musze przeczytać dziś całe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńA Ciebie zapraszam do siebie :D
http://never-too-young-to-die.blogspot.com/
No i nowy rozdział ;))))
OdpowiedzUsuńhttp://sny-o-gnr.blogspot.com/
PS. Będzie dobrze, dasz radę kochana ! :***
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba to opowiadanie. Biedna Bella... Niech ona się już nie tnie ;/ Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)Jeżeli możesz mnie informować to byłabym wdzięczna :3
OdpowiedzUsuńHey nominowałam Cię do tego całego Libster Blogger award. Jeżeli cię to interesuje to wpadnij nothing-special-to-say.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowy. ;))))
OdpowiedzUsuńhttp://sny-o-gnr.blogspot.com/
Chociaż nie wiem czy jeszcze tu wgl. zaglądasz...
Mniejsza z tym.
Będzie coś nowego niedługo? :)
OdpowiedzUsuń