piątek, 8 marca 2013

Rozdział 12


Ostatnio mam straszną fazę na Motley Crue i mam dużo weny. Zakochałam się w nich, chociaż znam ich od 2 lat. Cała ja. ;) Miłego czytania.


Cieszyłam się, że Duffem już wszystko w porządku i, że wrócił. Dziś dzień wolny od szkoły bo jakieś tam święto, więc wstałam po 9. Złożyłam czarne vansy, które przeleżały w szafie 4 miesiące bo mi się nie podobały, ale teraz jakoś mi się podobają. Do nich czarne, krótkie spodenki i czarną bluzę Nirvany. Włączyłam płytę Ozzy'ego ale po 3 piosenkach usłyszałam pukanie do okna.
- Mam zajebista kurwa wiadomość- powiedział Duff, jak tylko otworzyłam. No ciekawe.
- Słucham cie uważnie.- odparłam.
- Za 3 miesiące Aerosmith wracają w trasy po Azji i zagrają tutaj 3 koncerty w klubach - rzekł z uśmiechem. O kura, ale cudownie. 3 koncerty w klubach. Zajebiście. No bo jak stali się jednym z najlepszych zespołów na świecie to grają tylko w halach i na stadionach. Trudno dostać bilety i te ceny. A teraz zagrają w klubach. Cudownie!
- O kurwa, kurwa, kurwa, kurwa! - krzyczałam i zrobiłam sobie jednoosobowe pogo w pokoju.- Idziemy, prawda?
- Mam już 2 bilety. Ojciec mi załatwił.- pochwalił się chłopak.No w sumie, jego tata pracuje w wytwórnie, więc to żaden problem. Skakał jeszcze chwilę z radości, robiąc z siebie idiotkę przed Duffem,a potem włączyłam Aerosmith ''Rocks'' . Cały dzień siedzieliśmy słuchając muzyki, gadając i ratując moją kuchnie, bo nasze zdolności w robieniu pizzy są raczej fatalne. Położyliśmy się razem spać. Już nie kazałam mu sypiać na podłodze. Obudziło mnie 'Bad rain', a że Duff jeszcze spał to cicho zabrałam rurki i koszulkę do łazienki. Jak po 20 min wyszłam, to zamiast Duffa znalazłam kartkę, że jest u siebie.
- No pięknie - powiedziałam sama do siebie-  Spędzamy razem noc, a on mi spierdala rano z łózka.- Zaczęłam się śmiać z własnej głupoty. Spakowałam szkolną torbę i zrobiłam sobie śniadanie. Usłyszałam pukanie ... uwaga... do drzwi.
- Oł, widzę, że nareszcie szanowny pan McKagan nauczył się korzystać z drzwi. Gratulacje. - powiedziałam witając się.
- Widzisz. To teraz może szanowna panna White nauczy się korzystać z okien?- zapytał.
- Nie, dzięki, wole bardziej cywilizowane metody wchodzenie i wychodzenia z domu. Po lekcjach umówiłam się z Verą na zakupy. Założyłam trampki z ćwiekami, czarną ramoneskę i udałam się do galerii. Zauważyłam moją blondyneczkę, która nie byłam blond, tylko niebieska. Miała czarne trampki, rajstopy w kropeczki, zakolanówki, szorty i bordowy sweterek. Cudownie jej w tym niebieskim.
- Cześć niebieski Verasku. - pocałowałam ją w policzek.
- Hej, hej.- odpowiedziała mi tym samym.
- o Izzy, cudownie Ci w tych włosach. - odparłam.
- Dzięki.
Łaziłyśmy po sklepach 3 godziny, ale się udało. Kupiłam koszulkę Ramones i ze Slashem. Vera kupiła jasne szorty i beżowy sweterek. Na koniec weszłyśmy do spożywczego.
 - Patrz! Jelly Bean!- wydarłam się, a ludzie popatrzyli na mnie jak na idiotkę.
- Łohohoh, ale kozacko, nie jadłam tego od kilku lat. 
Kurde, zjarałyśmy się cukierkami. Kupiłyśmy po 3paczki i poszłyśmy gdzieś usiąść.
- Dobra, bierzemy po żółtej - powiedziałam i podałam przyjaciółce pudełeczko.
- Banan, jak prawdziwy banan.  O boże, jestem w niebie. To jest pyszne. Jakbym jadła prawdziwego banana. - darłyśmy się na zamianę. Zeżarłyśmy 2 paczki i była pora wracać. Poszłyśmy do mnie i wyszło tak, że Vera została u mnie na noc. Wyciągnęłam jakieś ciastka, żelki, popcorn i zaniosłam do salonu. Obejrzałyśmy jakieś 2 filmy, ale więcej gadałyśmy nic oglądałyśmy. Potem poszłyśmy do mojego pokoju, do łazienki i spać.









Erin.
____________________________________________________________________________
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz