sobota, 25 maja 2013

Angel down 10

Stephanie66266  NIE UMIERAJ! Ale podobizny Slasha w konewkach na głowie chętnie przyjmę :3 Jaki plan? B))
I po raz kolejny płakałam jak czytałam komentarze bo mi cholernie miło.
KOCHAM WAS♥


- Ale pamiętaj. Tutaj. O 15, Pamiętaj, bądź punktualnie - powiedział Slash.
- OK. Wiem. O 15. Jestem punktualna. Będę. Pa - pocałowałam go w policzek i pobiegłam do domu. Impreza się udała. Okazało się, że oblewaliśmy podpisywanie kontraktu. Slash się gorączkuje żebym poszła z nimi do Geffen. Stresują się i chcą żebym tam była. Zrzuciłam z siebie koszulkę, którą zabrałam Izzy'emu bo moja sama się zalała winem. Wykonałam rutynowe poranne czynności o 13:20 i założyłam sukienkę z logo Led Zeppelin. Jak to się mówi, żar lał się dziś z nieba. Zjadłam sałatkę owocową i wyszłam z domu. Wróciłam do Hellhouse, gdzie panowała bardzo nerwowa atmosfera. Rozbolał mnie brzuch. Szczęka mi dygotała. Axl chodził w górę i w dół po schodach, Duff patrzył się w ścianę, Izzy siedział jako jedyny wyluzowany, Slash nerwowo spoglądał na Rudego, a Steven jeździł na rydwanie z elfami. Ćpun.
- O której mamy być w Geffen? - zapytałam.
- O 17 - odparł Duff.
- To po chuja siedzę tu od 14:30?
- Chcę żebyś tu była. Uspokaja mnie twoja obecność - powiedział Slash. Lekko mnie zatkało. Wyznawanie uczuć to nie jest jego najlepsza strona.
- A. To w porządku. - Axl wpierdolił się na wolną kanapę, bo reszta była zawalona puszkami i butelkami, i zasnął. Nikt się nie odzywał. Atmosfera była tak gęsta, że można by ją było kroić nożem. Stres dobrze na mnie nie działa. Matury to nic. Jeszcze bardziej rozbolał mnie brzuch. Poszłam do łazienki i zwróciłam śniadanie. Przemyłam usta wodą i oparłam się o zlew. Gapiłam się tępo w lustro. Czym ja się tak stresuje? Przecież wszystko będzie dobrze. Guns n' roses podpiszą kontrakt. Będzie dobrze. Ale mój mózg jakoś nie przyjmował tej wersji. Cały czas się martwiłam. Źle się czułam. Ponownie zwymiotowałam.
- Co ci jest? - usłyszałam zmartwionego Duffa.
- Nic. Tylko rzygam. Już mi lepiej - odparłam przemywając usta wodą. Przytulił mnie.
- O cokolwiek się martwisz, przestań. Teraz może być źle, ale będzie lepiej. - powiedział. McKagan i jego życiowe sentencje.
- Nie jestem pewna. - Wyszłam z łazienki przed dom. Zaczął wiać wiatr, więc mimo upału było przyjemnie. Siedziałam tak dopóki nie usłyszałam podniesionego głosu Slasha. Wróciłam do środka żeby zobaczyć jak Slash stoi nad śpiącym Rudym i wbija mu kij od szczoty w brzuch.
- Slash! Zostaw go. - powiedziałam lekko przestraszona.
- Ten rudy kutas, odsypia kaca, a musimy już wychodzić. Jest 16:10!  - warknął. Kurwa, kurwa, kurwa. Spóźnią się. Znowu coś mi się skręciło w brzuchu. Poprosiłam Stevena żeby obudził Axla. Popcorn wziął worek na śmieci i zaczął wrzucać do niego puszki, straszliwie hałasując.
- Przestań - powiedział Axl otwierając jedno oko. Adler przerzucił się na butelki. Jedna rozbiła się na szklanej szybie stołu. Potem Axl się podniósł, złapał drewniany stolik i rzucił nim w Stevena, który zrobił unik. Walka przeniosła się na hall, gdzie Rudy popchnął Adlera na wiszącą na ścianie gaśnicę, która spadła na podłogę i zaczęła tryskać pianą. Szamotali się dalej, z powrotem w pokoju, gdzie w kolei Popcorn rzucił Axla na szklaną szybę stołu, która rozbiła się pod jego ciężarem. Rudy podniósł się, przycisnął Stevena do podłogi i skopał mu tyłek. Nagle otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł Duff z Izzy'm. Axl siedział na Stevenie i wypłacał mu ciosy w twarz. Pokój wyglądał jak pobojowisko - rozbita szyba, przewrócony telewizor.
- Zajebiście Axl, może po prostu zabij naszego perkusistę, nic się nie stanie, podpisujemy dzisiaj tylko kontrakt - powiedział Izzy. Zanim dotarliśmy do Geffen Axl i Steven ściskali się i wyznawali sobie miłość. O 16:50 byliśmy pod wieżowcem w centrum L.A.
- Dzień dobry. Jesteśmy Guns - zaczął Slash.
- Wiem, wiem - przerwała mu sekretarka. - Proszę na 6 piętro do pokoju nr 69. - Pokazała nam windę i z uśmiechem życzyła powodzenia.
- Sze, sze, sześćdzie, sześćdziesiąt dziewięć! - wydukałam przez śmiech. Dotarliśmy na właściwe piętro i ruszyliśmy w stronę pokoju 69.
- Poczekam tu - powiedziałam patrzą na rozwieszone na ścianach płyty Aerosmith i The Cure.
- Nie, chodź - jęknął Slash.
- Tak. To wy podpisujecie kontrakt, nie ja. - Wysiliłam się  na uśmiech.
- No.. ok. - Przytuliłam każdego, a McKagan klepnął mnie w tyłek.
- Tak na szczęście - mruknął i zniknęli za drzwiami. Usiadłam na krześle i wzdychałam do zdjęcia Aerosmith. Bella, cały korytarz jest w zdjęciach i płytach. Podniosłam swój szanowny tyłek i zaczęłam spacerować wzdłuż korytarza. Jeezu, ich podpisy. Bożem bożem, bożem. Dotykali tego! Podskoczyłam kilka razy z radości. Całe moje złe samopoczucie zniknęło.
- Słoneczko, wszystko w porządku? - usłyszałam czyjś niski głos.
- Jasne. Nie zawsze widzę rzeczy, których dotykali Aerosmith. Mogę sobie poskakać z radości - odparłam nie odwracając się.
- Ja nie skaczę z radości, kiedy Steven liże mnie po twarzy. - Spojrzałam na mojego rozmówcę i o mało nie dostałam zawału. Przede mną stał pierdolony kurwa Joe Perry. O kurwa.
- Ja pierdolę - mruknęłam cicho.
- Joe Perry, miło mi poznać - podszedł do mnie.
- Isabella Plant. Tobie miło, a ja orgazmu zaraz dostanę.- Uśmiechnął się.
- Jesteś spokrewniona z Robertem?
- Nie. - Spojrzałam na jego rozpiętą koszulę. - Mogę?
- Y, jasne. - Dotknęłam lekko jego umięśnionego torsu i ponownie podskoczyłam z radości.
- Zawsze o tym marzyłam.
- Co tu robisz? - Usiedliśmy na podłodze.
- Czekam aż Guns n' roses podpiszą kontrakt.
- Ooo, to nie będę ci psuł niespodzianki.
- Jakiej niespodzianki?
- Dowiesz się. - Nalegałam ale pozostał nieugięty. Powiedziałam mu trochę o sobie,a potem on opowiedział mi o życiu w zespole. Prawie zsikałam się ze śmiechu, kiedy Steven poszedł do łóżka z transwestytą i nie zorientował się.
- Jej wielkie, zielony balony, powiedział. A ja nie Steven, żadne melony, chodź do..
- MAMY SKURWIELA! - krzyknął Axl, przerywając Joe. Wstałam i rzuciłam się na szyję Izzy'emu. Wszyscy mieliśmy banany na twarzach. Stres przed południem? Jaki stres? Ktoś się stresował? 
- I-i-i-i-i je-je-jedziemy w t-t-trasę - jąkał się Slash.
- To super!
- JEDZIEMY Z AEROSMITH! - wydarł się Duff. Zaczęłam piszczeć McKagan'owi do ucha, który wziął mnie na ręce.
- A wiesz co jest dla ciebie jeszcze lepsze? - zapytał Axl.
- Nie, co? - Zaszłam z Duffa.
- Ty i Michelle jedziecie z nami! - Osunęłam się zszokowana po ścianie. Jadę w trasę koncertową z Gunsami i Aeromith. Jak wrócę mogę umrzeć.
- Kiedy? - zapytałam, kiedy do mnie dotarło.
- Za dwa dni. O 10 rano - odparł Steven.
- Boże - mruknęłam i opuściliśmy biuro Geffen.
- No to idziemy chlać - stwierdził Rudy.
- Ja nie idę. Chcę powiedzieć Michelle i zacząć się pakować.- powiedziała.
- Nie napijesz się z nam i za kontrakt?
- Będzie jeszcze nie jedna okazja. Do zobaczenia. - Pocałowałam każdego z Gunsów i zawahałam się  przy Perrym.
- No? - Zrobił dzióbek z ust. Cmoknęłam go lekko i udałam się do Michie.
- GUNSI MAJĄ KONTRAKT I JADĄ W TRASĘ Z AEROSMITH! -wrzasnęłam kiedy otworzyła mi drzwi.
- BOŻE! BOŻE! BOŻE! - Przytuliła mnie mocno.
- A teraz słuchaj uważnie. W środę o 9 masz się stawić pod Hellhouse z torbą. MY TEŻ JEDZIEMY!
- Jak to?
- Tak to. Pakuj się i do zobaczenie za dwa dni. - Pocałowałam ją i wróciłam do domu. Rzuciłam się na lodówkę, bo owoce wyrzygałam. Byłam cholernie głodna. Zrobiłam sobie 2 kanapki z masłem orzechowym, serem żółtym, dżemem, jogurt jagodowy z płatkami i kawałek ciasta rabarbarowo truskawkowego. Usiadłam przy stole po drodze włączając KISS. Zabrałam się za wpierdalanie, ale po pierwszym gryzie ktoś mi przerwał pukaniem do drzwi.
- Kurwa, jem - powiedziałam otwierając drzwi.
- Witaj kochanie! Jak żyjesz?! - powiedział Sebastian.
- Przerywasz mi jedzenie. - Bez zaproszenia wszedł i poszedł do kuchni.
- Zjesz to?
- Jasne, nic dziś nie jadłam.
- Czym tak zajęta byłaś? - zabrał mi jedną kanapkę.
- EJ - Spojrzałam oburzona jak je część mojego śniadania/obiadu/kolacji. - Wróciłam o 13 z imprezy u Gunsów, zjadałam sałatkę owocową, wróciłam do Hellhouse, rzygałam śniadaniem, poszliśmy do Geffen gdzie chłopcy podpisali kontrakt, a ja poznałam Joe Perry'ego. Przed chwilą wróciłam i jem.
- POZNAŁAŚ PERRYE'RGO?
- Tak, chyba tak. Dotknęłam go. - Dokończyłam kanapkę i wzięłam jogurt.
- Szczęściara. Daj trochę. - Podałam mu łyżkę z płatkami.
- A i Gunsi jadą w trasę z Aerosmith, a ja i Michelle z nimi - dodałam siląc się na obojętny ton.
- Kurwa - Bach siedział z otwartymi ustami. Umazałam go w nos serkiem. - Ej!
- Dobra, dobra. - Dałam mu chusteczkę.
- Kiedy jedziecie?
- W środę- Skończyłam płatki i wstawiłam naczynia do zlewu. - Chodź do salonu. - Zabrałam ciasto i usiadłam na kanapie. Sebastian umoczył paluchy w placku zabierając mi pół. - Chuju - mruknęłam ze smutną miną.
- Masz jeszcze w lodówce. - odparł oblizując palce.
- Faktycznie. Na ten kawałek naplułam. Smacznego. - Zaczął udawać, że się dusi. Zaczęłam się śmiać.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. - rzucił z ironią. Kaseta KISS się skończyła.
- Rusz dupę Bach i włącz coś - mruknęłam.
- Sama nie możesz?
- Nie chce mi się. - Westchnął głośno, ale włączył winyl Aerosmith. - O boże, już nie długo ich poznam.- Baz przewrócił się na mnie udawając omdlenie.
- Och! Bella! Duszno mi. Głowa mnie boli. Och! Chyba tracę przytomność. - Przygniótł mnie mocniej.
-  SIUSIAKU GŁUPI! ZŁAŹ!- wrzasnęłam.
- CO?!
- SIUSIAKU! KUPO! ZEJDŹ!
- CO?! NIE SŁYSZĘ?
- SIUSIAKU! GNIECIESZ MI CYCKI! ZEEEEJDŹ!
- Dobra, już. - zszedł ze mnie i podskakując śpiewał - Jestem siusiakiem, siusiakiem jestem! Jestem, jestem siusiakiem!
- Wątpię w ludzkość. Usiądź sobie może. - Zrobił tak.
- Jak twoje cycki? - zapytał gapiąc się na nie. 
- Dobrze - mruknęłam ściskając je.
- Też mogę?
- Jasne. - Zaczął mi macać cycki.
- Fajne.
- Wiem. - Pierdoliliśmy jeszcze trochę o jakiś głupotach, kiedy zobaczyłam, że jest 23.
- Kurwa, miałam się pakować i spać. Kurwa, kurwa, kurwa.- powiedziałam.
- Masz całe jutro.
- Na pakowanie. A na spanie, miałam mieć tą noc.
- Mogę spać z tobą? - Zrobił maślane oczy.
- Noooo, dobrze, ale śpimy jak normalni ludzie.
- No pewnie. - Zabrałam pidżamę i poszłam do łazienki.  Myłam włosy, kiedy do łazienki wszedł Baz w samych bokserkach.
- WYPIERDALAJ BACH! - krzyknęłam.
- Umyję tylko zęby - powiedział. Prychnęłam sobie gniewnie pod nosem i spłukałam z siebie pianę. Owinęłam się ręcznikiem, a moje miejsce pod prysznicem zajął Sebastian. Szybko umyłam zęby, założyłam koszulkę The Cure, majtki i śmiejąc się wyszłam gasząc światło.
- BEEEEEELLA! - zawył.
- TEŻ CIĘ KOCHAM! - Poszłam do sypialni i wlazłam pod kołdrę. Gapiłam się w sufit i wpierdalałam żelki, które były na szafce nocnej.
- Jak mogłaś?- zapytał Bach wchodząc do pokoju. - Wiesz, jak się poczułem? Sam w ciemnej łazience? Jesteś straszna. - Smutno mi się zrobiło.
- Przepraszam. Kocham cię. Nie chciałam. Przepraszam. Dam ci żelków. Chodź. - Podniosłam kołdrę. Wszedł mi do łóżka.
- Ale jesteś cieplutki. - mruknęłam wtulając się w niego.
- A ty zimna.
- Może jestem trupem?
- Trupy nie gaszą światła w łazience.
- Tytyryty - Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Byłam cholernie zmęczona. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Bella - Zaczął kiedy prawie spałam.
- Śpiem.
- No ej.
- No co? Jest noc to śpiem 
- Załatwisz mi autograf Stevena Tylera?
- Jasne, a teraz śpij. - Tak zrobiliśmy.
_______________________________________________________________________________

 Kurde, nie mogę się doczekać kiedy dodam 12 rozdział.
Miło by było gdybyś ktoś zostawił znak, że mu się podoba. :3
































7 komentarzy:

  1. Kurde to jest zajebiste xD
    Jednak mam taką mini prośbę albo raczej wizję niech Bela się w końcu ustatkuje i będzie z którymś z Gunsów xDDD
    Jest fajnie, no ale wolałabym jakby była z jednym a nie z każdym po trochu:D Jakoś tak :)
    Mimo wszystko piszesz zajebiście i to co jest teraz jest cudowne :))
    Na pewno jeszcze bardziej się rozkręcisz tego ci ogólnie życzę- CZEKAM NA NASTĘPNY :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo, jakie to słodkie, gdy Baz i Bella zachowują się jak dzieci ;3333
    A co do mojego planu, to postanowiłam jeszcze troszkę Cię ponudzić moimi komentarzami.
    Koooocham, koooooooocham i jeszcze raz koooooocham czytać Twoje zajebiste pierdolenie o pierdołach ( w dobrym tego słowa znaczeniu oczywiście) <3333 No i kocham oczywiście Ciebie <33
    A co do Slash'a w konewce na głowie, to mogę Ci jednego przysłać pocztą.
    Jak będziesz grzeczna, oczywiście ;))))
    Przy okazji zapraszam na coś, co zaczyna 2 opowiadanie ;DD
    http://sny-o-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://sny-o-gnr.blogspot.com/
      Dodałam 1 rozdział nowego opowiadania, więc zapraszam ;)))))

      Usuń
  3. łojezu, zajebiste jak zawsze ^^ i dodawaj szybko następny!!!:D
    ...to może wtedy ja też coś napiszę dalej ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no.. no.. nowyyyyyyyyyyyyyyy rozdział! :D
      http://long-cold-winter.blogspot.com/

      Usuń
    2. i jeszcze tu:
      http://welcome-to-highway-to-hell.blogspot.com/
      ;>

      Usuń
  4. Hahaha :D
    Jak to się dzieje, że zawsze w opowiadaniach Joe Perry (i Steven Tyler też xD) ma takie zajebiste teksty? xD
    Fajne to opowiadanko, takie lekkie. Może to nawet dobrze, że ona nie jest z jednym z chłopaków? Bo jakoś potem zawsze zaczynają się problemy. Ale ona ma być z Izzym :c Albo z Sebastiankiem, ewentualnie :D Ale niech te związki są takie fajne, beztroskie :33333 Bez tych zdrad itd. >:)
    Dobra, już przestaję smędzić xD
    Dodawaj szybko nowy, bo umrę <3

    OdpowiedzUsuń