piątek, 31 maja 2013

Angel down 11


Szłam sama przez pole kukurydzy. Nie wiedziałam jak i skąd tu jestem. Musiałam iść po prostu przed siebie. Szukać czegoś, uciekać przed kimś? Zaczęłam biec bo usłyszałam za sobą czyjeś kroki.Oblałam się zimnym potem i dostałam gęsiej skórki. Przyśpieszyłam bo coś mnie doganiało. Nie chciałam wpaść w panikę, ale strach przejął kontrolę nad racjonalnym myśleniem. Rzuciłam się do ucieczki na oślep przez kukurydzę. Kukurydza? Wypadłam z pola na ulicę. Tak nagle. Kroki ucichły. Wzdłuż drogi rozciągały się słupy telefoniczne, a na nich wisiały ciała. Tych ludzi ktoś ukrzyżował żywcem. Zaczęłam iść wzdłuż drogi mijając ludzi z twarzami przepełnionymi bólem i przerażeniem. Wśród nich spostrzegłam rude kudły.
- O nie - wyszeptałam. A jednak. Na słupie wisiał Axl, któremu kruki wydziobały oczy.- Nie, nie, nie. - Szłam dalej i mijałam ciała Michell, Slasha, Sebastiana, Rachela i Izzy'ego. Zaczęłam płakać. A ON stał za mną. Czułam chłód emanujący od jego ciała. Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę z czerwonymi oczodołami i szczękami rekina. Zaczęłam krzyczeć.
- Bella! Bella! To tylko sen. Bella, spokojnie. To tylko sen. Nic się nie dzieję na prawdę - powiedział Sebastian. Przytuliłam się do niego i rozpłakałam. Byłam śmiertelnie przerażona chociaż to był tylko sen.Ale ciało Michie wiszące bezwładnie na słupie. Ten widok będzie mnie prześladował. Sebastian uspokajająco mną kołysał. I znowu zobaczyłam słupy z najbliższymi dla mnie osobami. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem.Ugryzłam Bacha w bark żeby nie zacząć krzyczeć. Syknął cicho z bólu więc zabrałam zęby. Zaczęłam się uspokajać. Histeryczny płacz przeszedł w szloch, a szloch w ciszę. Opanowałam się. Siedzieliśmy do siebie przytuleni dłuższy czas.
- Już w porządku. Dziękuję. - powiedziałam.
- Na pewno?
- Tak.
- Przeraziłem się jak zaczęłaś krzyczeć.
- Przepraszam.
- Gupku, nie masz za co. Nie masz wpływu na to, że masz koszmary.
- Chyba. Nie zasnę już, ale jak chcesz to śpij - powiedziałam wychodząc z łóżka. Poszłam do łazienki. Dostałam mdłości i zwymiotowałam. Co mi jest? Rzyganie wczoraj, rzyganie dzisiaj. I ten sen... Nigdy takich nie mam. Ale to tylko stres, za dużo wrażeń. Kontrakt, trasa, Joe Perry, Aerosmith. Za kilka dni przejdzie?... Wzięłam zimny prysznic i w ręczniku poszłam do pokoju. Sebastian jeszcze spał, więc bez skrępowanie zrzuciłam ręcznik i zaczęłam się powoli ubierać. Biustonosz, bokserki, skarpetki, spodenki, koszulka z Jimem Morrisonem i bandanka na włosy. Potem poszłam do kuchni ogarnąć coś do żarcia. Włączyłam AC/DC i padło na naleśniki z kawą. O 6:30! wszystko co miałam do roboty zrobiłam. Zaczęłam bym się pakować, ale Seba spał u mnie w pokoju. Przecież nie będę go budzić, po raz drugi. Wzięłam paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Zapaliłam i klapnęłam dupą na podłogę. Już jutro jadę w trasę z Guns n' roses i Aerosmith. JEZU. Ja i Michelle pośród rockmenów. Poznam Tyler'a! Poznam Tylera! zapytam go czy mieści mu się pięść do ust. hyhyhyhy. Boże, ale jestem głupia.
 - Jak się czujesz? - usłyszałam Sebastiana.
- Już jest dobrze. Weź sobie naleśniki.- Wróciłam do mieszkania. Bach wpierdalał śniadanie, a ja wyrzuciłam torbę z szafy.
- Nie chcę mi się pakować. Jestem zbyt leniwa. - zawyłam.
- Co ty pieprzysz? Jedziesz a AEROSMITH! Ruszaj dupę, albo sam cię spakuje.
- Ruchaj dupę?! - zaczęłam się śmiać.
- Ruszaj. - mruknął Baz zrezygnowany. Potem go wygoniłam i o 9:00 zaczęło się pakowanie. Wywaliłam wszystko z szaf i szuflad. Zrobił się niezły burdel. W międzyczasie przez mój nie ogarnięty domek przewinęli się wszyscy Skidzi żeby się pożegnać, Michelle, Slash i Tommy. Więcej was matka nie miała!? O 19 torba i plecak stały gotowe przy drzwiach. Cholernie zmęczyłam się bieganiem po mieszkaniu i schylaniem się. Nastawiłam tylko budzik i w ubraniu zasnęłam na kanapie.
*
Beep-beep, beep-beep. Kurwa. 8:00. Spanie na kanapie to nie jest najlepszy pomysł. Wyłączyłam budzik i zwlokłam się na podłogę.
- Uuuuo! To już dziś! POZNAM STEVENA TYLERA! - krzyknęłam do siebie. - Tak Bella. To bardzo normalne. A chuj! Poznam Stevena! Poznam Aerosmith! - W podskokach poleciałam do łazienki. I co? I rzygałam. Ale się tym nie przejęłam. Myślałam tylko o Aerosmith. Szybko się ogarnęłam, zabrałam rzeczy i poszłam do Hellhouse. Michelle już tam była. Rzuciłyśmy się na siebie i skakałyśmy z radości.
- Aaaa! Wyrucha nas Perry! AAA! - przedrzeźniał nas Duff.
- GUPKU! - krzyknęłam.
- A co? Nie chciałabyś?
- Nie interesuje się. - Pobiegłam dalej i przytuliłam się do Slasha.
- DZIWKI!  Idziemy do Geffen!- rozkazał Axl.
- Po co? - zapytała głupio Michelle.
- Ehh, kochanie. JEDZIEMY w trasę. Tam spotykamy się z Aerosmith i tam mamy busa. - uświadomił ją Rudy. Zabraliśmy rzeczy i w radosnej atmosferze poszliśmy pod biuro. A tam czekali już Aerosmith! Z Chelle prawie zsikałyśmy się ze szczęścia. Chłopcy chyba prawie też.
- Witam początkujący zespół i ich - zaczął Steven Tyler
- Możemy być nawet groupie - wymamrotała Michielle.
- Tak.- mruknęłam. Poznałyśmy resztę chłopców, ale i tak prawie się śliniłyśmy patrząc na Stevena. Rozsiedliśmy się do swoich busów i ruszyliśmy. Usiadłam na kanapie i zacieszałam się jak Adler.
- Kurwa. Czaicie to? Poznaliśmy Aerosmith. - powiedziała Michelle.
- Noo. - mruknęłam.
- A gdzie teraz jedziemy? - zapytał Duff.
- Do Phoenix. - odparł Slash. Ktoś włączył Zeppelinów i jechaliśmy śpiewając. Potem śpiewanie mi się znudziło i gapiłam się bezmyślnie przez okno. Uwielbiam oglądać widoki jadąc gdzieś.
- Bella jesteśmy na miejscu. - usłyszałam Izzy'ego.
- Tak szybko?
- Szybko? Jechaliśmy 7 godzin.
- Może. Jakoś się zamyśliłam. - Wyszliśmy z busa, zabraliśmy rzeczy i poszliśmy do hotelu. Z Michelle dostałyśmy pokój razem, ale dzięki Axl'owi z łożem małżeńskim.
- Ej, za 30 min na dole. Wychodzimy pić - powiedziała głowa Axl'a, która weszła do naszego pokoju. Zaczęło się grzebanie w walizkach. Założyłyśmy czarne sukienki.
- Powodzenia - mruknęłam patrząc na szpilki Michelle. Sama miałam trampki.
- Dupa lepiej wygląda w tych butach - Pokazała mi język. Zeszłyśmy do holu gdzie czekali Gunsi i Steven z Joe. Poszliśmy do najbliższego klubu i zaczęło się ćpanie i picie.
- Steve - zaczęłam. - Mieści ci się pięść do ust?
- MÓJ KUTAS MU SIĘ MIEŚCI! - krzyknął Joe. Tyler spojrzał z dezaprobatą na Perry'ego po czym włożył sobie pięść do ust.
- Czyli mieści - mruknęłam.
- A ja umiem polizać łokieć - powiedział Duff.
- To nie możliwe, kretynie - odparł Izzy,
- Jak nie? Ja umiem. - i zaczął wywijać ręką i machać językiem. - Kurwa, jednak nie umiem.
- No, a nie mówiłem?
- Wal się - wrócił do butelki.
- Ej, a ta ściana się rusza - zaczął Popcorn. - Wiedziecie morskie fale? A tego kangura z głową psa? O! I delfin jest!
- Ja tam wiedzę brzydki ryj Stevena! - powiedział Joe.
- Sam masz brzydki ryj! - bronił się Tyler.
- Stev jest kupą! Stev jest kupą!
- A z tobą nikt się nie chce pieprzyć!
- Ja chcę! - krzyknęłam.
- Serio?
- Tak, czemu nie?
- BO JOE TO KOBIETA! NIE! JOE TO GEJ!
- NIE JESTEM GEJEM, KUTASIE!
- Jak to nie?
- Normalnie kurwa. - Przestali się do siebie odzywać i Joe usiadł z daleka od Stevena. Odeszłam od stolika i wyszłam zapalić.
- Kochanie, bolało jak spadałaś z nieba? - usłyszałam czyjś głos. Boże, jaki tani tekst...
- Nie, ale oparzyłam się wychodząc z piekła. - burknęłam do chłopaka, który wyglądał jak tania kopia Sixx'a.
- Może, masz ochotę na zabawę? - zapytał wkładając mi rękę pod sukienkę.
- Nie. Spierdalaj! - odepchnęłam go.
- Lubię takie agresywne. Nie daj się prosić.- Złapał mnie za rękę.
- NIE! Kurwa, nie rozumiesz? Pieprz się! - Próbowałam się wyrwać, ale był silniejszy. Zaciągnął mnie w jakąś boczną uliczkę. - ZOSTAW MNIE KURWA! JEB SIĘ DEBILU! Kretyn! Idioto! Chuju! PIERDOL SIĘ!
- Możesz się zamknąć? - syknął.
- ZAMKNĘ SIĘ JAK MNIE ZOSTAWISZ!
- Oj, nie ładnie. - mruknął. Objął mnie od tyłu i włożył łapę pod moją sukienkę. Tak bardzo chciałam się wyrwać, odepchnąć go, ale był za silny. Śmiał się z moich nie udolnych prób wyswobodzenia się. Opuścił swoje spodnie i dotknął mnie tym czymś w pośladki. Zaczęłam płakać. Już nie miałam siły szarpać się i krzyczeć. Polizał mnie po szyi i wzdrygnęłam się z obrzydzeniem.
- Proszę, zostaw mnie - szepnęłam. Opuścił moje bokserki i ... puścił mnie. Zobaczyłam, że ktoś go uderzył i odciągnął na bok. Zaczęli się szarpać, ale kopia Sixx'a wylądowała na ziemi i dostała kilka kopnięć w brzuch. Moim wybawcą okazał się Izzy.
- Co za skurwiel - warknął wkurzony i kopnął leżącego w nerki. Stałam tam jak sierota płacząc i patrząc na czubki trampków. Objął mnie, poczułam jego dłonie na udach i wzdrygnęłam się. - Spokojnie- mruknął. Podciągnął moje bokserki i wziął mnie na ręce. Wtuliłam twarz w jego włosy i płakałam. Zaniósł mnie do hotelu, do swojego pokoju.
- Nic ci nie zrobił? - zapytał.
- Nie, ale gdyby nie ty to by zrobił. Dziękuję Izzy. - przytuliłam go mocno i przestałam płakać.
- Idź może to lustra. - zaproponował. Poszłam do łazienki. Miałam zakrwawioną wargę. Zmyłam czerwień wodą i zdjęłam sukienkę. Na lewym udzie miałam zadrapanie i kilka zaczerwienionych miejsc na żebrach. Pewnie zrobią mi się siniaki. Weszłam pod prysznic i ponownie się rozpłakałam. Stałam i płakałam.
- Bella, myślałem, że się utopiłaś. Siedzisz tu 30 min - powiedział Stradlin wchodząc do łazienki. Zakręcił wodę i owinął mnie ręcznikiem.
- Może lepiej gdybym umarła, albo nigdy się nie urodziła?
- Gupia jesteś. Nie myśl tak.
- Dobra, możesz dać mi jakąś swoją koszulkę?
- No tak, zapomniałem. - Wyszedł i po chwili wrócił z koszulką Zeppelinów, którą założyłam.
- Wyglądam jak w worku - spojrzałam na koszulkę, która sięgała mi do kolan.
- Możesz ją zdjąć.
- Nie, dzięki. - Wróciliśmy do pokoju i owinęłam się kołdrą.
- Uśmiechnij się. Było minęło. - Uniosłam palcami kąciki ust ku górze.
- Może być?
- Nie.
- Daj mi czekolady to będę szczęśliwa - rzuciłam z ironią, a Stradlin wybiegł z pokoju. Jak poszedł po tą czekoladę to kocham go jeszcze bardziej. Po ok. 10 min. wrócił z czekoladą.
- Jezu, kocham cię. - powiedziałam.
- Nie jestem jezusem. Mów mi po prostu Izzy. - Zaczęłam się śmiać i spadłam z łóżka. - No patrz, nawet czekolada nie była potrzebna. To ja ją zabiorę.
- Nie! Daj mi, proszę. - Z ociąganiem podał mi czekoladę truskawkową.- Wiesz skąd są truskawski w czekoladzie?
- Z truskawek? - Usiadł obok mnie.
- Nie. To krew, krew świstaków - wyszeptałam robiąc duże oczy. Zaczął się śmiać. - Jeff - wzięłam go za rękę. - Widzisz ich?
- Kogo? - zapytał ze łzami w oczach od śmiechu.
- Ich. Oni tu są. Widzę zmarłych ludzi. - powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem. Nie mogłam być dalej poważna. Co ja robię ze swoim życiem? Tarzaliśmy się jak pojebani.
- Ćpałaś? - zapytał kiedy się ogarnęliśmy.
- Dziś nie.
- Najwyraźniej w krwi świstaków są dragi! - Kolejny wybuch histerycznego śmiechu.
- Dziś się tak jeszcze nie śmiałam. Dzięki Izzy. - powiedziałam.
- Stradlin to dobra marka. - I kolejny wybuch śmiechu.
- Nie, Izzy, już nie mogę. Brzuch mnie boli .- powiedziałam wycierając łzy.
- W porządku - Zrobił głupią minę. Wsadziłam łeb w poduszkę, żeby nie zacząć się śmiać. - Nie duś się!
- Nie mogę się już śmiać. Opanuj się. Chcesz mnie zabić?
- Ja nie, ale Axl w prezerwatywie na głowie już tak! - I co zrobiłam? Ponownie wybuchnęłam śmiechem.
- Brzu-brzu-brzuch mnie boli -jęknęłam.
- A wyobrażasz sobie Slasha z - zakryłam mu usta dłonią. Polizał mnie po niej, więc szybko ją zabrałam i wytarłam w jego koszulkę.
- IZZY! UMRĘ! Twoje ślina jest żrąca. Chcesz mi zrobić dziurę w ręce?! - zapytałam.
- SLASH W KONEWCE NA GŁOWIE! - I ponownie prawie się udusiłam się ze śmiechu. Płakałam i brzuch mnie bolał.
- Proszę Izzy, nie mogę już.
- Dobrze - Przytulił mnie i położyliśmy się.
- Oskarżę cię o usiłowanie zabójstwa. - powiedziałam.
- Whatever - Zasnęłam i całą noc śnił mi się Slasha z różnymi rzeczami na głowie.
____________________________________________________________________________
I nareszcie jest. Rozdział miał być dużo wcześniej ale wyszło jak wyszło. Przepraszam, że tak długo to trwało.

Hannah McKagan Wiesz, że Cię kocham? Dziękuję ♥


 Stephanie66266 Nie nudzisz mi komentarzami. Uwielbiam je B)) To mi przyślij bo jestem grzeczna :3 
I mam nadzieję, że się nie obrazisz, że wykorzystałam Twój pomysł z konewką i Slashem...


Jackie Stradlin Myślę, że to dlatego, że Joe i Steven są tak bardzo zajebiści. :3

















6 komentarzy:

  1. dialogi rządzą!!! :D zwłaszcza ten z Izzym potem w hotelu. 'Axl z prezerwatywą na głowie'!!! zaczęło mnie zastanawiać jak on by ją założył ale dobra xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie nowy!
      http://welcome-to-highway-to-hell.blogspot.com/

      Usuń
  2. No ładne, kurde piszesz coraz lepiej i jest zajebiście; nie że coś ale czy te mdłości mają oznaczać że ona jest w ciąży? Ale byłyby jaja bo przecież każdy mógłby być ojcem xDD
    No nadal sądzę, że ona powinna się ustatkować:))
    Ja też cię kocham i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też miałam dzisiaj dziwny sen. Byłam na łące, na której stała wielka trampolina. I po niej skakały gołe klauny ;_; Wypaliło mi oczy. A najgorsze było to, że chcieli żebym skakała z nimi. Nigdy więcej nie zasnę T_T Dobra kończę pieprzyć o pierdołach i przechodzę do konkretów.
    Hyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyyyhyhyhyhyhyyyhyh, no nie mogę ! :D Kocham Cię za dialogi. Za wszystko Cię kocham ! <333
    Co do Slash'a w konewce na głowie - jakże mogłabym się obrazić ?! Jestem wręcz zaszczycona ;333
    A co do Twojej prośby na moim blogu... Łapaj moje gg 47607693 ! Też z miłą chęcią sobie z Tobą pogadam ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział ;))))
      http://sny-o-gnr.blogspot.com/

      Usuń
    2. OOOOOO TEN SEN MNIE PRZERAZIŁ O.O xD
      "Poznam Tyler'a! Poznam Tylera! zapytam go czy mieści mu się pięść do ust. hyhyhyhy" XDDDDDD też chce poznać Tylera *.*
      Jakoś tak... mam wrażenie, że ten sen i to rzyganie to objawy tego, że jest w ciąży. Jeśli tak, to ciekawe z kim :3 Fajnie by było.
      :33333 Zajebiście mają, mogą sobie w trasę jechać :3
      Kurde, aż się przestraszyłam, że ten koleś może Belli coś zrobić. Dobrze, że ja Izzy uratował :3 Byłoby mi szkoda Belli :c ona jest taką fajną dziewczyną, pozytywnie zakręconą.
      Te dialogi xD Naprawdę zajebista rozmowa z Izzym *___*
      Kocham to opowiadanie (już to mówiłam xD) bo jest takie... zajebiste, o! Takie przyjemne! I czekam na następny. Z niecierpliwością :))))))

      Usuń