niedziela, 2 czerwca 2013

Angel down 12


Nadszedł dzień koncertu w Las Vegas. Całą noc jechaliśmy z San Francisco więc, już od 10 rano byliśmy na miejscu. Chłopcy cieszyli się, że mają cały dzień na łażenie po kasynach, ale dla mnie oznaczało to cały dzień przypominający mi o przeszłości. Chociaż może jest okazja wyjaśnić kilka spraw samej sobie? Leżałam i patrzyłam się w sufit kiedy Michelle Marsh zapytała czy idę na miasto.
- Nie, Michie. Chcę sama odwiedzić pewne miejsca. Muszę pomyśleć. - odparłam.
- W porządku. To trzymaj się - pocałowała mnie w policzek i wyszła z pokoju. Spakowałam do plecaka portfel, dokumenty i po chwili przemierzałam zalane słońcem ulice Vegas. Tak nagle zostawiłam wszystko co było dla mnie ważne. Dzieciństwo, wspomnienia i Michelle Goldsmith. Kiedyś tak dla mnie ważna, stała się wspomnieniem  przeszłości. Przez cały mój pobyt w L.A nie pomyślałam o niej jak o przyjaciółce, chociaż nią była. Powinnam jej wtedy wszystko wyjaśnić. Ale chyba się bałam, że będzie mi trudną wyjechać i ją zostawić. Lepiej było zachować się jak egoistka. Schować uczucia względem niej. A przecież tak bardzo ją kochałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że tęsknie i jak bardzo mogłam ją zranić. Powinnyśmy się pożegnać słowami '' Kocham Cię. Będę dzwonić i pisać. Będę tęsknić. Odwiedź mnie kiedyś''. A co ode mnie usłyszała? Spierdalaj. Wychowywałyśmy się razem. Byłyśmy jak siostry, a ja tak okropnie ją potraktowałam. Powinnam do niej iść. Wyjaśnić, przeprosić i błagać na kolanach żeby mi wybaczyła. Nie wiem czy dam radę, ale muszę spróbować. Pójdę do niej. Nogi same poniosły mnie do mojego dawnego domu. Specjalnie się nie zmienił. Było trochę więcej kwiatków w ogródku i huśtawka. Pewnie mieszka tu jakaś szczęśliwa rodzina. Mama, tata, córka, syn. Kochają się i są normalni. Bo moja rodzina składająca się z przyrodniego barta i mnie chyba nie jest normalna. Gunsi, Skidzi i Chelle też są moją rodziną, ale nie łączą nas więzy krwi. A ze Slashem tak. Mieszka w tym domu taka rodzina jaką ja kiedyś miałam. Łza spłynęła mi po policzki. Szybko ją wytarłam już chciałam odejść, kiedy zauważyłam BMW na podjeździe. Niby samochód jak samochód, ale jak się lepiej przyjrzałam to zobaczyłam, że to było to samo BMW, które zostawiłam tu półtora roku temu. Nie sądziłam, że ktoś kupi i samochód i dom. Coś mnie zakuło i postanowiłam, że odzyskam ten samochód. W końcu należał do taty... Co prawda bardziej kochał Mustanga, ale BMW też. Musiałam go odzyskać. Mam pieniądze więc mogę go kupić. Zadzwoniłam do furtki. Po chwili ktoś mi ją otworzył domofonem o nic nie pytając. Nie pewnie ruszyłam przez podjazd. Zapukałam do drzwi, które otworzyła mi kobieta po 40-tce. W sumie była nawet ładna. Nie wyglądała na wredną jędzę. Promiennie się uśmiechała.
- Dzień dobry - mruknęłam nieśmiało.
- Dzień dobry.
- Nazywam się Isabella Plant i przyszłam w sprawie tego samochodu. - Wskazałam ręką na czarne BMW.
- Wejdź i wyjaśnij, bo chyba jestem za stara i nie rozumiem. - Weszłam do mojego starego domu i zachciało mi się płakać. Powstrzymałam się. Nie płacz. Bądź silna. Usłyszałam w głowie głos Izzy'ego.
- Bo widzi pani - zaczęłam. - Ja tu kiedyś mieszkałam. Kiedy moi rodzice zmarli zostawiłam ten dom żeby wujek go sprzedał, a sama się przeprowadziłam. Dziś pierwszy raz od półtora roku jestem w mieście i jak zobaczyłam BMW to chciałabym je od pani kupić. - Kobieta patrzyła na mnie trochę jak na wariatkę.  Przychodzi do niej jakaś dziewczyna i mówi, że chce kupić jej samochód, no cóż. Czy tylko ja uważam to za normalne? 
- Pójdę po męża. - powiedziała i weszła na schody.  A po chwili wracała z mężczyzną mówiąc mu po co przyszłam. Kobieta zniknęła z kuchni, a przede mną stał mężczyzna, który kurewsko mocno mi kogoś przypominał, ale nie mogłam skojarzyć kogo.
- Dzień dobry - powiedziałam. Skinął mi głową i zaprosił do salonu, gdzie usiadłam na kanapie.
- A więc, chcesz odzyskać samochód, który należał do twojego ojca?
- Chciałbym. Jestem w stanie dużo zapłacić.- Zaczął się śmiać. Dupek. Pewnie nie traktuje mnie poważnie. Trudno, jestem uparta. - Mnie to nie bawi proszę pana.
- A mnie owszem.Tom Underwood nie sprzedał tego samochodu. Stoi tu bo nie miał gdzie go trzymać. Ja w zamian za przechowywanie czasem sobie nim jeżdżę. Nie jest mój. W papierach dalej należy do państwa Plant. - powiedział. Wyszczerzyłam się jak Adler.
- Żartuje pan?
- A jedzie mi tu czołg? -  pociągnął palcem dolną powiekę.
- Nie, ale nie spodziewałam się.
- Ach, ta dzisiejsza młodzież. - Wstał z fotela, który zajmował i podszedł do komody. Wyjął z niej jakieś papiery i dwie pary kluczyków z pięknym logiem BMW. - To dowód rejestracyjny i inne dokumenty, a to kluczki od twojego samochodu. - Podał mi to. O kurde, mój piękny, cudowny, samochód.
- Dziękuję bardzo.
- Nie zabij się tylko.
- Jasne. Dziękuję. - Wyszliśmy z domu i wsiadłam do samochodu. Miałam motylki w brzuchu. Od kilku miesięcy miałam prawo jazdy. Wszędzie woziłam Gunsów. Tommy Lee pokochał mojego Mustanga, więc BMW pokocha jeszcze bardziej. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i silnik od razu ożył. Ten dźwięk. Mogłabym go słuchać całymi dniami. Boże, gadam jak Tommy. Odsunęłam szybę i jeszcze sto razy podziękowałam.
- Przeprasza, a mogłabym wiedzieć jak się pan nazywa? - zapytałam nieśmiało.
- To jeszcze się nie zorientowałaś?
-Nie, Czemu bym miała? - Ale kurde, kogoś mi przypominał. Znam go, ale skąd?
- To nie jest ważne.
- To do widzenia. - Pomachałam mu i wyjechałam na ulicę. Włożyłam kasetę The Rolling Stones i jechałam ciesząc się samochodem. Zjechałam na pobocze po prawie się rozpłakałam. Ze wzruszenia. Nie, nie płacz. Jeszcze się odwodnię. Wybuchnęłam histerycznym, urywanym śmiechem. Od kilku dni coś mi się dzieję. Rzygam i mam wahania nastrojów. Michie, twierdzi, że powinnam iść do  lekarza. Ale po co? Nie ma takiej potrzeby. Przecież nie codziennie jeździsz po Ameryce z Aerosmith. To wszystko. Nie długo mi przejdzie. Usłyszałam pierwsze dźwięki ''Pretty Beat Up" i już wiedziałam z kim kojarzył mi się mężczyzna z mojego dawnego domu. Bella, pomyśl logicznie. Mick Jagger?! Głupia jesteś?
Ale on przecież tak wyglądał..
Wydawało ci się. 
Wcale nie! Whatever.... Wróciłam na drogę i po 15 min dojechałam na cmentarz. Wysiadłam z samochodu, odnalazłam grób rodziców i usiadłam na ziemi.
- Cześć mamo. Cześć tato. - zaczęłam mówić na głos. Gdyby mnie ktoś zobaczył to pomyślałby, że jestem chora psychicznie. - Przepraszam, że wcześniej nie przyszłam. Chyba się bałam, ale teraz jestem. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Bardzo was kocham. Minęło sporo czasu do kiedy was zabrakło. Dużo się u mnie zmieniło. - Opowiedziałam im o szkole, o Michelle, o Skid Row, o Gunsach, ale najwięcej opowiedziałam o Slashu. Przecież jest moją ostatnią rodziną. Może to trochę głupie, że mówiłam do płyty nagrobnej, ale poczułam się lepiej. Wszystkie złe emocje, problemy i obawy, które trzy
małam głęboko w sobie - zniknęły. Może mnie usłyszeli w swoim pozaziemski życie, jeżeli takie istnieje.
- Kocham was. Bardzo. - Otrzepałam spodnie i wolnym krokiem wróciłam do BMW. Nie płakałam. Płacz mi Ich nie przywróci. Pogodziłam się, że Ich straciłam i, że nigdy nie wrócą.  Byłam smutna, ale za razem szczęśliwa. Czułam, że byli tam ze mną i słuchali. Podjechałam pod domu, w którym kiedyś mieszkała moja przyjaciółka. Chciałam ją przeprosić i wyjaśnić. Powoli ruszyłam w stronę drzwi. Zapukałam dwa razy. I kiedy myślałam, że nikogo nie ma drzwi otworzyła mi dziewczyna. Ta sama dziewczyna, z którą spędzałam każdą wolną chwilę. Ta sama, ale inna. Kiedyś wyglądała jak grzeczna nastolatka. A teraz miała czarne skórzane spodnie, koszulkę z FUCK OFF i czarny mocny makijaż. Stałyśmy w milczeniu i patrzyłyśmy się na siebie, jakby nie wierząc.
- Izz - powiedziała cicho. - Boże, to naprawdę ty?
- Tak, chyba ja. - odparłam.
- To może wejdź. - Jej dom nic się nie zmienił. Wyglądał tak jak go zapamiętałam.Usiadłam na fotelu, a Michelle po chwili przyniosła dwa kubki z herbatą i usiadła obok.
- Michie. - zaczęłam.
- Nie. - przerwała mi. - Teraz mam na imię Beverly. Nie dawno je zmieniłam.
- Dlaczego?
- Michelle przestało mi się podobać. Whatever, opowiadaj co u ciebie?
- Tak po prostu? Wiesz, przyszłam bo chciałam cię przeprosić, za to jak się zachowałam.
- Ja ci wybaczyłam jak tylko cię zobaczyłam.
- Nie rozumiem? Ot tak?
- Tak. Bardzo za tobą tęskniłam. Brakowało mi cię. Nie wiedziałam gdzie jesteś i co się z tobą dzieję. Wiesz, że dalej cię kocham? Tak bardzo tęskniłam, że jak się tu zjawiłaś to zapomniałam o tym jak cierpiałam kiedy zniknęłaś. - Przytuliła mnie.
- Ja cię bardzo przepraszam. Żałuję, cholernie żałuję. - I powiedziałam jej wszystko. O rodzicach, o LA, o Gunsach. Wszystko. Tak jak kiedyś. Czy ta rozłąka nic nie zmienia? - Mam propozycję. Jedź ze mną, z nami dalej w trasę. Dziś odzyskałam samochód taty. Będziemy jechać za busem. Spędzimy razem czas u poznasz moją przyjaciółkę Michelle.
- Na-naprawdę?
- Pewka. Pomogę ci się spakować. - Poszłyśmy do jej pokoju, który też się prawie nie zmienił. Doszły tylko plakaty moich idoli. Teraz słuchamy tego samego. Zaczęłyśmy pakować jej torbę. W sumie to dość luźno i przyjemnie nam się rozmawiało pomimo przerwy. Michelle Beverly nie należy do osób, które długo żywią urazę.
- Gotowe - Rzeczy stały spakowane przy drzwiach wejściowych.
- Czekamy na twoją mamę? - zapytałam.
- Nie. Zostawię jej list. - Napisała wyjaśnienie na kartce, którą zostawiła na stole i wyszłyśmy. Jej torby wylądowały w bagażniku, Bev na miejscu pasażera, a ja za kierownicą.
- Na pewno umiesz prowadzić? - zapytała.
- No pewnie. Wątpisz w moje nadprzyrodzone zdolności?
- Ależ skąd. - Po raz pierwszy wybuchnęłyśmy śmiechem. Jak kiedyś.
- Chcesz poznać chłopaków czy coś innego? - zapytałam.
- Żartujesz?! Przegapić okazję żeby poznać Guns n' Roses? Aż taką idiotką nie jestem.
- Zastanawiałbym się nad tym. - I ponownie zaczęłyśmy się śmiać. Pojechałyśmy do hotelu i w holu zastałyśmy Slasha.
- Cześć Saulie! - pocałowałam go w policzek. - To moja przyjaciółka Beverly. - Przedstawiłam ich sobie.
- Hej, jestem Slash. - podaj jej rękę.
- Bev.
- Slash, bo odzyskałam samochód taty i Bevvie jedzie ze mną, z nami. - powiedziałam.
- W porządku. Mi to nie przeszkadza, ale zapytaj Rudego, bo może go boleć dupa, że zgadzamy się na coś za jego plecami.
- Jest u siebie?
- Tak. - Zostawiłam Beverly z Mulatem, a sama poszłam do pokoju Rose'a. Kurde, Michie Bev to ma samokontrolę. Umie ukrywać emocje. Jak ja poznałam idoli to sikałam ze szczęścia, a ona tylko się uśmiechnęła. Chciałabym tak. Stanęłam przed drzwiami pokoju Axla i zapukałam.
- Proszę! - usłyszałam i weszłam. Rudy siedział w samych bokserkach i grzebał w walizce.
- Cześć Axl, mam sprawę.
- Słucham? - Chyba miał dobry humor. Siedział uśmiechnięty i spokojny. To dobrze.
- Dziś spotkałam się z moją przyjaciółką. Dawno się nie widziałyśmy i zaproponowałam jej żeby pojechała z nami, ze mną.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Mam samochód. Nie będziemy się wam wpierdalać do busa.
- A co z hotelem?
- Mamy pieniądze. Nic na wasz koszt. - Skończyłam, a on siedział i myślał. Jeżeli Axl myśli...
- Chyba może być. Dobra, weź ją, ale żeby nie była głupią, pustą dziwką. - powiedział.
- Nie jest. Jest taka jak ja i Michelle.
- Czyli głupia i pusta - wrednie się uśmiechnął. CZYLI ROSE MYŚLI!
- Sam jesteś głupi - Pokazałam mu język i wróciłam do holu. Slash i Bevvie siedzieli na podłodze i rozmawiali. Chyba będzie dobrze.
- Wiewióra się zgodziła! - krzyknęłam i przytuliłam ją.
- Ale super. - Slash się ulotnił. Poszłyśmy kupić kawę i usiadłyśmy na schodach przed hotelem.
- A co jeśli mnie nie polubią? - zapytała.
- Nie ma takiej opcji. Slash już cię polubił. Steven tez na pewno cię polubi. Nie martw się o to.
- No okej. - Patrzyłyśmy się w chmury. Kiedyś często oglądałyśmy gwiazdy. Tak dawno tego nie robiłam. - Czy to nie twoje BMW? - spytała wskazując na czarny samochód.
- Moje, kurwa zabiję. - Duff ze Steven siedzieli na masce, a Izzy robił im zdjęcia.- Co wy odpierdalacie? - zapytałam podchodząc do nich.
- Patrz jaki piękny. Zawsze chciałem taki mieć. - odparł Duff.
- Zejdź z niego.
- Nie.
- Kurwa, zabieraj dupę  mojego dziecka!
- Jakiego twojego?
- To moje BMW więc zabierz z niego swój szanowny kurwa tyłek, albo go stracisz.- Zeszli z maski.
- Dasz się przejechać? - zapytał klękając.
- Nie. - odwróciłam się  na pięcie i zaczęłam iść w stronę Beverly. Szli za mną błagając o kluczyki. Ja pierdolę, z Tommym będzie to samo.  Pamiętam jak kiedyś pieprzył taką jedną gruba i brzydką laskę tylko po to żeby dała mu się  przejechać swoim Jaguarem XJS. Popcorn już o czymś nawijał z Bev, a Duff i Izzy dalej jęczeli. Zignorowałam ich i włączyłam się do rozmowy Bevvie ze Stevenem. Staradlin z McKaganem odeszli smutni, a po chwili pojawiła się Michelle. Przywitały się i nie wyglądało żeby nie przypadły sobie do gustu. Potem poszłyśmy do pokoju żeby przebrać się na koncert. Kiedy Beverly była z łazience Michelle zapytała.
- To Michelle?
- Tak, ale zmieniła imię. Wiesz, jedzie z nami.
- To dobrze. Wydaje się w porządku.
- Cieszę się. Bałam się, że się nie polubicie.
- Żartujesz? Ją się lubi za uśmiech,, coś jak Adler.
- Jedziesz z nami?
- Hę?
- Mam BMW. Nie wpierdalamy się do busa. Chcę żebyś i ty jechała ze mną.
- I ja też chcę. - Bev wyszła z łazienki i byłyśmy gotowe. Pojechaliśmy do hali na koncert. Stałyśmy w pierwszym rzędzie i ludzie z tyłu prawie nas zgnietli. Gunsi jak zwykle dali zabójczy koncert. Aerosmith zrobili jeszcze większe show. Mam ciarki jak słyszę głos Tylera na żywo. Po występie dostałyśmy się do garderoby i udaliśmy się do klubu. Obawy Bevvie co do niezaakceptowanie zniknęły. Z każdy złapała dobry kontakt. Nawet z Rudy, który miał wyjątkowo dobry humor. Może okres mu się skończył? Nie piłam. Zachowałam trzeźwość, bo z samego rana jedziemy do Denver. Nie mogę prowadzić na kacu. Impreza bez używek może być udana. Śmiałam się więcej niż po ćpaniu. Robiłam głupie rzeczy, ale ze świadomością konsekwencji. W końcu prawie wyrzucili nas z lokalu, bo Slash za dużo wziął i stał się agresywny. Wracałam do hotelu na plecach Joe Perry'ego, który bełkotał jakieś śmieszne rzeczy.
- Steven co wieczór dzwonił do Nikkiego Sixxa i szeptał złowrogo '' umrzesz ''. W końcu menager Motley nas za to zjebał bo Nikki dostał sanów lękowych. Mieliśmy z tego niezły ubaw. - Rozeszliśmy się do pokoi. Bev i Chelle pijane w 3 dupy śpiewały coś przypominającego AC/DC, a ja zakrywałam głowę poduszką żeby zasnąć. Po godzinie padły obok mnie i mogłam spokojnie spać.
________________________________________________________________________
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY... :c
I MAMY NOWYCH BOHATERÓW. :3









 Beverly Goldsmith ( ur. 15.04.1967) (kiedyś Michelle Goldsmith)





 Steven Tyler ( ur. 26.03.1948)
 Joe Perry ( ur.10.09.1950)












7 komentarzy:

  1. "- Steven co wieczór dzwonił do Nikkiego Sixxa i szeptał złowrogo '' umrzesz ''. W końcu menager Motley nas za to zjebał bo Nikki dostał sanów lękowych" Hahahahahaha xD Kocham :3333
    Bardzo fajny Ci ten rozdział wyszedł. Nie wiem co mogę jeszcze napisać. Kocham Aerosmith :3333 I Gunsów :3333 I w ogóle rockmanów xD
    Czekam na kolejny :*
    I tak sobie myślę... ona może być w ciąży... albo nie... chce żeby to się wyjaśniło *w*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyh, jak obiecywałam - przeczytałam :3
    Mogę się zacząć powtarzać ? K O C H A M CIEBIE I CAŁE TO OPOWIADANIE <333
    Bo nie ma to jak sesyjka zdjęciowa na masce samochodu ;D
    "- Steven co wieczór dzwonił do Nikkiego Sixxa i szeptał złowrogo '' umrzesz ''. W końcu menager Motley nas za to zjebał bo Nikki dostał sanów lękowych." Hahahah, kocham ;33333
    Nie będę Ci tu pieprzyć, że piszesz zajebiście, bo to już wiesz ;333
    W ogóle, to wyczerpały mi się pomysły :c Już nie wiem jakimi słowami mam określać zajebistość tego opowiadania. Wybacz mojemu mózgowi, ale w nocy rozmawiają ze mną ściany, no wiesz... ;D
    Czekam na następny. :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, no i zapomniałam... :c
      Dodałam w końcu kolejny rozdział :3
      http://sny-o-gnr.blogspot.com/

      Usuń
  3. Tak, tak, tak to ze Stevenem i jego nocnymi telefonami do Sixxa najlepsze :D Fajnie, że znowu pojawiła się Michelle ..znaczy Beverly, może być ciekawie:>

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny się pogodziły... ooooo:))))
    Urocze:)
    Kurde chcę już następne, to jest takie genialne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział na used-uphas-beens.blogspot.com!
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy ;3333 http://sny-o-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń