sobota, 11 maja 2013
Angel down 7
Hannah McKagan miałam taki plan, że pierwszy raz z Izzym tak po przyjacielsku, ale wyszło inaczej. ;)
Stephanie66266 Dżizas, otaczają mnie erotomani B))
Obudziło mnie słońce wpadające przez nie zasłonięte rolety, mimo, że miałam zamknięte oczy. Da się tak? Czułam się dobrze. Pierwszy raz od kilku tygodni nie miałam koszmarów i się wyspałam. Leżałam gapiąc się z sufit. Dopiero kiedy senne otępienie minęło zdałam sobie sprawę, że nie jestem w łóżku sama. Zszokowana i przestraszona gwałtownie usiadłam co przypłaciłam ostrym bólem i zawrotami głowy. Opadłam na poduszki i zamknęłam oczy. Kiedy ból minął spojrzałam z kim spałam. Pierwsze co zobaczyłam bo blond kudły. STEVEN?! Nie, nie, nie. Spojrzałam dalej i rozpoznałam Vince'a. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór, noc i uśmiechnęłam się. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Leżałam tak dopóki nie poczułam, że głaszcze mnie po plecach co oznaczało, że się obudził. I jak mam się teraz zachowywać? Jak gdyby nic się nie stało? Traktować to jako pomyłkę? Nie zawracać mu głowy bo byłam tylko dziwką? Oooch, za dużo tego. Zobaczę co Vince z tym zrobi.
- Jak spałaś? - zapytał.
- Bardzo dobrze. Od dawna się tak nie wyspałam. A ty?
- W porządku. - Wstałam z łóżka i założyłam koszulkę Vince'a, która była znacznie dłuższa i zakryła mi pośladki. Mruknął nie zadowolony, na co pokazałam mu język. Jestem jak dziecko. Będę jak Adler. Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze ciuchy i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się. Egzystencjonalne nudy. Wyszłam z niej i poszłam do kuchni skąd słuchać było trzaskanie naczyniami i Aerosmith. Zastałam tam blondyna robiącego bodajże śniadanie.
- Chcesz mi kuchnie spalić?- spytałam z uśmiechem siadając przy stole.
- Nie, chcę zrobić śniadanie.
- Pomóc ci?
- Dam radę. - siedziałam i patrzyłam. Robił wszystko ostrożnie, delikatnie i delikatnie. Ze swego rodzaju gracją. Nie, to co ja. Jak nie stłukę talerza to sukces. Wszystko mi wypada albo się rozlewa. Często coś przypalam. Po 10 minutach dostałam przepiękną jajecznice. Byłam taka ładna. I był pomidor, i szczypiorek i tosty. Kurde, zawsze chciałam umieć robić tosty. Kup sobie toster! Fakt, mogę to zrobić.
- Dziękuję - mruknęłam. - Kurde, ładnie to wygląda, szkoda jeść.- Spojrzał na mnie z miną '' Serio?''. Przemogłam się i zjadłam. Pewnie Vince gotuje Motley, bo robi to zajebiście. Sprzątnęliśmy i pogadaliśmy trochę o niczym.
- Będę wracał - powiedział wiążąc trampki.
- Jasne.
- Kiedy się znowu zobaczymy?
- Wtedy kiedy się spotkamy - odparłam jakże inteligentnie. Przygniótł mnie do ściany i namiętnie pocałował.
- Cześć Bella.
- Pa Vince - i wyszedł. Osunęłam się po ścianie i wyszczerzyłam sama do siebie. Byłam szczęśliwa, wesoła. Nawet jeśli potraktował mnie jak dziwkę, nie, nie potraktował mnie tak, bo pytał kiedy się spotkamy. Jestem kimś więcej? Nie, nie mogę sobie robić nie potrzebnej nadziei. Siedziałam tak jeszcze pewien czas uśmiechając się do siebie. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam. Nie chciało mi się wstawać toteż gość otwierając drzwi przesunął mnie po podłodze.
- Bells, co ty odpierdalasz? - usłyszałam i zobaczyłam Slasha.
- Siedzę sobie na podłodze. Nie widać - odparłam.
- Dziwne sobie miejsce wybrałaś - pod mi rękę i wstałam.
- Cześć - pocałowałam go w policzek. - Co cię do mnie sprowadza?
- Wczoraj chciałem z tobą pogadać, ale zniknęłaś - powiedział wyjmując sobie z lodówki butelkę coli. Tak, Slash czuj się jak u siebie.
- No poszłam bo nie miałam co robić - skłamałam.
- Dziwne bo Vince zniknął wtedy co ty - uśmiechnął się porozumiewawczo. Ale dupa. Przecież mu nie powiem, że jego siostra właśnie zaliczyła pierwszy raz z wokalistą Motley Crue. - Jak chcesz mi o czymś powiedzieć to słucham.
- Chyba ty chciałeś o czymś pogadać. Słucham - odparłam wymijająco.
- Kilka wytwórni zaproponowało nam kontrakt - powiedział z dumą.
- Poważnie? Gratuluje.
- No.
- Z kim podpisujecie? - zapytałam. Byłam taka podekscytowana i szczęśliwa, że im się udało. Zasłużyli, bo naprawdę mają kurewski talent.
- Jeszcze z nikim. Axl stwierdził, że najpierw pochodzimy na kolacje i obiady z przedstawicielami wytwórni. Rudy czasem myśli. Bogaci skurwiele zapłacą na nasz drinki i żarcie.
- No ale może macie potencjalnego kandydata?
- Nie. Zobaczymy co nam zaproponują.
- Ale to i tak super. Cieszę się.
- Ja też. My też. Mamy dziś koncert w Whiskey o 19. Przyjdziesz?
- Jeszcze pytasz. Jestem największą fanką Guns n' roses.
- Tylko nie mów Axlowi.
- Czemu?
- Ostatnio jakaś fanka oskarżyła go o gwałt i ich unika. Ale powstała dzięki temu nie zła piosenka.
- O boże, ale nie zrobił tego?
- Nie, panna sama wlazła mu do łóżka.
- To dobrze. - Gadaliśmy jeszcze trochę o wszystkim i o niczym.
- Steven się za tobą stęsknił - powiedział Slash zakładając buty.
- Co? Przecież wczoraj się widzieliśmy.
- Kazała przekazać, wiesz jaki jest Popcorn
- Wiem, ale i tak go kocham. - kudłacz zrobił obrażoną minę - Ciebie też kocham - uśmiechnął się. Lubiłam uśmiech Slasha. Ma ładne usta. Szkoda, że tak rzadko pokazuje oczy. Wtedy jeszcze ładniej mu z uśmiechem. - I Izzy'ego, i Duffa i nawet Axla czasem kocham.
- Axla da się kochać? - zapytał zdziwiony.
- Da się, ale jak nie ma okresu. - powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
- Cieszę się, że jesteś moim bratem - przytuliłam go. - Kurde mam 5-ciu bratów.
- Bratów? - stawiam, że uniósł pytająco brwi, ale nie widziałam tego przez włosy.
- Braci - poprawiłam się.
- Też się cieszę, że mam taką siostrę - wow, Slash umie wyznawać uczucia. - Ale muszę już wracać, bo mamy jeszcze próbę, a jak się spóźnię to Wiewióra mnie zajebie.
- To do zobaczenia na koncercie.
- Pa- wyszedł, ale ledwie zamknęłam drzwi, a wrócił.
- Mam bilety. Zapomniałem - cały Slash. Ciągle zabiegany.
- Wódka ci mózg przeżarła - mruknęłam. Podał mi 2 bilety i wybiegł. Zorientowałam się, że jest już 16. Nawet nie chce wiedzieć, o której wstałam. Mam 2 bilety. Zabiorę Michelle i przedstawię jej braciszka. Zleje się ze szczęścia. Przebrałam się w czarne szorty, czarne rajstopy, luźną białą koszulkę i szelki w panterkę. Zrobiłam mocny czarny makijaż, założyłam pieszczochę i kilka bransoletek z muliny. Byłam gotowa o 16:45. Założyłam czarne glany i wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę bogatszej dzielnicy L.A do domu Michelle. Jej rodzice mieli dobrą pracę i dużo zarabiali. Mama Chelle była naprawdę wspaniałą kobietą. Ciepłą, troskliwą, kochaną. Chyba mnie polubiła, bo przyjaciółka kilka razy przekazywała mi od niej zaproszenia na obiad do domu Marsh'ów. Tylko jej tata nie był w porządku. Gburowaty, awanturujący się. Michie często się z nim kłóciła. Kilka razy ją uderzył. Nie pałałam miłością do tego człowieka. Dotarłam do celu i zapukałam do drzwi, które otworzyła mi wysoka blondynka. Ładna, ale na twarz wyraźnie odznaczały się zmarszczki.
- Dzień dobry - powiedziałam.
- Dzień dobry Bello - odparła mama Michie.
- Jest Michelle?
- U siebie. Idź do niej.- Przeszłam przez przytulny salon, schodami na górę, korytarzem i do pokoju brunetki. Lubiłam to pomieszczenie. Czarno białe paski na ścianach i zdjęcia na sznurkach rozwieszonych pod sufitem. Zamknęłam za sobą drzwi.
- Czołem Michie! - krzyknęłam rzucając się na nią.
- Boże! Chcesz mnie zabić i udusić? - zapytała z głupią miną
- Po koncercie Gunsów, na który mam 2 bilety - podskoczyła z radości. - Dziś o 19. Ubieraj się - rozkazałam.
- Co? To za niecałe 2 godziny! - krzyknęła spanikowana.
- Więc się pośpiesz - położyłam się na jej łóżku, a ona pobiegła do łazienki. Co chwile wbiegała w ręczniku do pokoju zabierała coś z szafy i z powrotem biegła do łazienki. Wyszła w końcu o 18:30. Nie znam nikogo kto siedzi dłużej w łazience niż ona.
- Gotowa? - zapytałam znudzona.
- Tak.
- Nareszcie. - Miała porwane spodnie, białą koszulę i skórzaną kamizelkę. Czarny makijaż i mnóstwo biżuterii. Wyszłyśmy z jej domu i po 20 minutach byłyśmy przed zatłoczonym klubem.
- Kurwa, matka ich więcej nie miała? Skąd wytrzasnęłaś te wejściówki? - zapytała.
- Slash mi dał. - odparłam beztrosko.
- Co?!
- Slash mi dał. Kudłaty Mulat od gitary, wiesz, który?
- Ale jak? Co ty pieprzysz?
- Potem ci wyjaśnię. Chodź już. - Weszłyśmy do środka bez problemu bo miałyśmy bilety.
Przepchnęłyśmy się do pierwszego rzędu pod sceną i jakiś mężczyzna zapowiedział Guns N' Roses. Chłopcy wyszli na scenę. Slash odnalazł mnie wzrokiem i pomachał. Odwzajemniłam gest. Michie zdezorientowana spojrzała na mnie. Cmoknęłam ją tylko w policzek i uśmiechnęłam się. Zagrali '' Outa ta get me'' , '' Welcome to the jungle'' , '' Wreckless life'' , '' You're crazy'' , '' Rocket Queen'' , '' Nightrain'' , '' Nice boys'' . Michelle dostała prawie palpitacji serca, kiedy Axl się do niej uśmiechnął. Cały koncert był nieziemski. Kiedy sie skończył poszłyśmy do baru po martini i danielsa.
- Jezu, jezu, jezu! Axl na mnie spojrzał! Jezu, jezu, jezu! - śpiewała i podskakiwała moje przyjaciółka.
- Orgazmu nie dostań - mruknęłam rozbawiona. Doskonale ją rozumiałam, bo tak samo się czułam kiedy spotkałam pierwszy raz Motley Crue. - Zostaw sobie jeszcze trochę energii na spotkanie z nim.
- Co ty pie... - zaczęła ale przyszedł Slash i nie dokończyła.
- Cześć, jestem Slash - powiedział i podał rękę Michie.
- Michelle - mruknęła podając dłoń. Wyglądała jakby ducha zobaczyła. Oczy wielkości spodków od filiżanek. Przeszliśmy do stolika Gunsów i Chelle prawie zbierała zęby z podłogi. Była zaskoczona i wniebowzięta. Chyba nie do końca mogła w to uwierzyć. Poznała pozostałych członków zespołu i zaciągnęła mnie siłą do łazienki.
- Kurwa! Co? Jak? Gdzie? Skąd ich znasz? Czemu mi nie mówiłaś wcześniej? Bella! - prawie krzyczała. Postronny obserwator mógłby myśleć, że jest wściekła, ale ja widziałam iskierki radości w jej oczach, chociaż próbowała być zła.
- Chciałam zrobić ci niespodziankę. Potraktuj to jako prezent na urodziny.
- Ale jak?
- Slash to mój brat.
- Co?
- Mieliśmy wspólnego tatę.
- Och. Ale dlaczego wcześniej nie mówiłaś?
- Czekałam na odpowiedni moment.
- Kurde, kocham cię i dziękuję.
- Też cię kocham, ale wracajmy już.- Wyszłyśmy z łazienki, w której ktoś się pieprzył i poszłyśmy do Gunsów. Siedziałam obok Stevena i Slasha, a Michie obok Axla i Duffa. Zdecydowanie lepiej ukrywała emocje. Zachowywała się normalnie, naturalnie. Chyba się polubili, to dobrze.
- Zatańczysz ze mną? - z zamyślenia wyrwał mnie Duff.
- Dżizas, nie wiem czy umiem.
- Umiesz, umiesz. Chodź. - Wyciągnął mnie na parkiet i trafiliśmy na ''Dream on'' Aerosmith i przytulił mnie.
- McKagan - warknęłam kiedy dłońmi z bioder na mój tyłek.
- No co? Lubię twoją dupę.
- To się zamieńmy - powiedziałam ściskając jego pośladki.
- Nie, chyba nie. - Westchnęłam tylko i tańczyliśmy nie rozmawiając. Łapek nie zabrał. Kiedy piosenka się skończyła grzecznie podziękowałam i wyszłam zapalić. Paliłam i nie myślałam o niczym. Ot, taka pustka. Czarna dziura w głowie. Wróciłam do klubu, ale nie chętnie. Nie lubiłam takich tłocznych miejsc. Koncert owszem, ale nic więcej. Wolę imprezy w domu, w gronie osób, które lubię. Dosiadłam się do naszego stolika i wzięłam jedną z butelek. Michelle złapała dobry kontakt z Axlem, bo ciągle ze sobą rozmawiali. To dobrze, ale z drugiej strony Chelle jest bardzo wrażliwa i może się przywiązać do Rudego, a on może ją zranić. Będę musiała z nim pogadać. Jak ją skrzywdzi to mu urwę jaja. Steven też polubił moją przyjaciółkę, ale kogo on nie lubi? Cudowny dzieciak. Izzy coś ćpał. Czemu miałabym nie spróbować?
- Izzy, podziel się - powiedziałam z uśmiechem. Uniósł pytająco brwi.
- Pewna jesteś?
- Tak. - Naszykował mi kreskę i podał zrulowany banknot. Wciągnęłam biały proszek. Poczułam się szczęśliwa. Zrozumiałam ćpunów. Upiłam się w trzy dupy i ostatnio co pamiętam to to, że tańczyłam z Michelle na stole i, że całowałam się z Duffem.
___________________________________________________________________________________
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kurde rozdział jest zajebisty !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję , że Axl nie skrzywdzi Michelle !
a po drugie to kurde ona mi nie pasuje do Vinca no ://// ja chce ją i Izziego :c
Rozdział zajebisty i czekam na następny :)
Wybacz, taka już jestem :D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to ZAJEBISTY.
Ja pewnie na miejscu Michelle zareagowałabym tak samo ;) Jeżeli ona będzie z Axl'em (a pewnie będzie, nie ? ;>) to błagaaaam, niech rudy tego nie spieprzy 8>
I jedna mała uwaga. Mam niedosyt Izzydora :(
Czekam na następny i przy okazji zapraszam do mnie na 15 rozdział http://sny-o-gnr.blogspot.com/ :))))
Nie wiem czy mam informować czy nie... Ale w razie cuś, na http://sny-o-gnr.blogspot.com/ jest od bodajże poniedziałku 16 rozdział ;3
UsuńKurwa kurwa kurwa.. To tak, przysiadłam do tego bloga jakieś 40 min temu i muszę ci powiedzieć, że to kurwa zajebiste jest :D Troche szkoda, że tak nagle przerwałaś pierwsze opowiadanie ale muszę przyznać, że to drugie jednak lepsze :P
OdpowiedzUsuńWydaję mi się, że z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej i dialogi też coraz lepsze xD
To teraz prosze o informowanie mnie o nowych rozdziałach, bo mam zamiar śledzić przygody tych pojebów:D (ja to się jednak potrafię wyrażać..).
Informuj mnie o nich w komentarzu pod postem u mnie na blogu tym: http://youth-gonewild.blogspot.com/ lub tym: http://welcome-to-highway-to-hell.blogspot.com/ ,do których przeczytania oczywiście zapraszam. :>
Witaj zacna duszo.
OdpowiedzUsuńNieznana siła przywiała mnie na tego bloga :3
Nie czytałam pierwszego opowiadania, ale czytam te (a może 'to'? kurwa, udawanie mądrej się poszło jebać). Zdarzają się drobne błędy, ale większość scen i dialogów wychodzi Ci zajebiście :3
"- Axla da się kochać? - zapytał zdziwiony. - Da się, ale jak nie ma okresu." - ten i wiele innych tekstów czynią lekturę niezwykle ciekawą i interesującą xDDDDD
Podoba mi się, chcę to czytać i komentować.
I jak już ktoś napisał: MY CHCEMY WIĘCEJ STRADLINA! Sceny z nim są zajebiste.
<3
No to kieeeeeeedy noooooowy? :D
P.S. Moje komentarze mogą być czasem dziwne. Mam nadzieję, że to lubisz. Dostałam ostatnio trampkiem w głowę :3
Pozdrawiam <3