Obudził mnie o 7:00 telefon z recepcji. Taka pobudka, zamiast budzika. Zegarek możesz wyłączyć, a telefon będzie dzwonił, chyba, że wyrwiesz go z gniazdka, ale to wymaga wyjścia z łóżka. Beverly i Michelle jeszcze spały. Nie starając się zachować ciszy zabrałam rzeczy z walizki i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się, zrobiłam makijaż, ubrałam się w szorty, koszulkę z DIE MOTHERFUCKERS i związałam włosy w roztrzepanego koka. I niestety wymiotowałam. Uspokajałam się durną wymówką o stresie, ale sama w nią nie wierzyłam. Weszłam do pokoju i zerwałam z dziewczyn kołdrę.
- Wstawać dziwki! Za godzinę jedziemy! - krzyknęłam.
- Pieprz się - mruknęła Chelle chowając się pod poduszkę, którą jej zaraz zabrałam.
- Poważnie mówię. Marsz do łazienki! - Michie zsunęła się z łóżka, a Bev usiadła.
- Zkacowane księżniczki kurwa - mruknęła Michelle wchodząc do łazienki.
- Hej Izzy - powiedziała Bevvie.
- Cześć, cześć. Ty też zbieraj dupę.
- Tak jest, pani dyrektor - zażartowała.
- Jak ci się wczoraj podobało?
- JAK?! Kurwa, moje marzenia się spełniły. Tego nie da się opisać.
- Cieszę się. Twoje rzeczy zostały w samochodzie. Skoczyć po nie?
- Nie będzie biegać za moimi ciuchami. Coś od ciebie pożyczę. - Michelle wyszła z łazienki, a po niej weszła Bev z moją sukienką. O 8 siedziałyśmy w hotelowej restauracji jedząc śniadanie. Wtoczyli się Gunsi na kacu i zaczęło się narzekanie ''kurwa mój łeb''. Chciało mi się z nich śmiać, ale powstrzymałam się. Bycie trzeźwym może wyjść na dobre. Skończyłam jeść, poszła do pokoju i zaniosłam swoją torbę do samochodu. To samo zrobiłam z bagażem Michelle. Cudem upchnęłam to w bagażniku. W pobliskim sklepie zaopatrzyłam się w fajki, colę, żelki i ciastka. Wróciłam do holu hotelowego i czekałam na alkoholików. Po pół godzinie moja cierpliwość została nagrodzona.
- Na pewno chcesz jechać? - zapytał Izzy w drodze na parking.
- Tak. Już się nastawiłam na to psychicznie. Teraz do Denver?
- Tak, ale to daleko. Jakieś 12 godzin jazdy.
- Dam radę. Jak coś to ktoś mnie zmieni. Będzie dobrze.
- Ok - wsiadł do busa, a ja do BMW.
- No to żegnaj Vegas. - powiedziała Michie z tylnego siedzenia. Bev siedziała obok mnie. Włączyłam kasetę Led Zeppelini wyjechałyśmy z Las Vegas na autostradę za busami. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak wolno jedziemy. Wlekłyśmy się za autobusem.
- A może by tak wyprzedzić i jechać przodem? - zaproponowała Beverly. Kurde, że o tym nie pomyślałam.
- Ty to masz mózg. Głupia jestem. - Wyprzedziłam konwój autokarowy. Oni jechali 60 km/h a my ponad 100. Po dwóch godzina zatrzymałyśmy się na stacji benzynowej zatankować i poczekać na resztę. Po godzinie doczekałyśmy się Gunsów i Aerosmith.
- No nareszcie kurwa! Pierdolone gwiazdy rocka zawitały! - krzyknęłam do Duffa.
- Jak byś my mieli BMW to też byś my tak mogli - fuknął obrażony, że wczoraj nie dałam mu się przejechać. Za chwilę uradowany jak dziecko podbiegł do nas Joe Perry.
- Twoje? - zapytał ze świecącymi oczami.
- Tak, moje dziecko.
- Dasz się przejechać? - Zaczęłam się śmiać.
- Ona jest samolubną egoistką? Nie daje. - mruknął McKagan.
- Dokładnie - przytaknęłam Żyrafie.
- Proooszę - jęknął Perry. Kurde, to jor Perry. Jemu się nie odmawia. Ale to moje dziecko.
- Potem - mruknęłam i usiałam na ziemi obok Stradlina. Zabrałam mu z ust papierosa i zaciągnęłam się. Spojrzał na mnie udawanym politowaniem i wyciągnął z paczki nowego papierosa.
- DZIWKI! JEDZIEMY! - wrzasnął Axl.
- ZARAAAAA! - odkrzyknął Izzy i podnieśliśmy nasze szanowne tyłki. Rytmiczny poszedł do busa, a ja do samochodu i wyjechaliśmy na autostradę. Ponownie wyprzedziłyśmy chłopaków i zapierdalałyśmy przodem.
- Jak jest w Los Angeles? - zapytała Beverly.
- Raj na ziemi. Imprezy, faceci, alko...- zaczęła Michielle.
- Nie - przezwałam jej. - Udam mądrą. No to tak : jak w każdym mieście jest dobrze i źle. Ja i Michelle mamy dobrze. Dom, rodzina, pieniądze.Ale są tez ludzie, którzy nie mają kompletnie niczego. Dziewczyny puszczają się za byle jakie pieniądze żeby przeżyć. Ilu to jest ćpunów, którzy się stoczyli? Ale możesz spotkać wiele ciekawych ludzi. Jest masa koncertów, dużo gwiazd. Siedzisz w klubie, a nagle przychodzą chłopcy z Motley Crue. Zajebiście.
- I powietrze jest chujowe. Spaliny, dym. Gówno - dodała Michielle.
- O tak.
- O kurde, ale świetnie. Siedzisz w barze, a za chwilę możesz się pieprzyć z idolem w kiblu. Super - powiedziała Bevvie. Z Chelle wybuchnęłyśmy śmiechem. Skąd ja to znam? - Co was tak bawi?
- Zdarza mi się tak - odparłam.
- Co? Mów.
- Ze 2 tyg. temu siedziałam w Whiskey i przyszedł Vince Neil. Ten to kurwa rżnie wszystko co się rusza. 10 panienek przed koncertem, 15 po. Wylądowaliśmy na tylnym siedzeniu mojego Mustanga, gdzie dzień wcześniej pieprzył mnie Tommy Lee. Czasem czuję się jak dziwka, ale tylko trochę. - powiedziałam.
- Vvvince? Tttommy? - jęknęła Beverly.
- Z Motley Crue.
- Kurwa. Emigruje do L.A. i zostaję groupie.
- Idę z tobą - dodała Michelle.
- Gupie - mruknęłam i zjadłam ostatniego żelka z paczki. Po raz kolejny zatrzymałyśmy się i czekałyśmy na zespoły. Było już i po 18 i byłam zmęczona. Trzeba się podlizać Duff'owi chyba, że alkoholik już pił. Rozmawiałyśmy czekając, aż szanowni rockmeni przybili. Pobiegłam do Duffa.
- Piłeś już coś? - zapytałam.
- Butelkę wódki. A co?
- Nic. A Izzy?
- Zaćpany.
- Kurwa. - odeszłam i udałam się do Joe.
- Piłeś? - spytałam.
- Nie, a zmieniłaś zdanie?
- Tak, bo potrzebuje trzeźwego kierowcy.
- Zawsze do usług. - Michelle z Bev przeniosły się do busa Gunsów i zostałam sama z Joe. On zajął miejsce kierowcy, a ja pasażera.
- Do Denver już w sumie nie daleko, więc nie będziemy na nich czekać. - powiedział.
- Jasne. - Wyjechaliśmy z parkingu i zapieprzaliśmy po autostradzie. Siedziałam z zacieszem a'la Adler. Potem wzięłam się za wpierdalanie ciastek. Za dużo jem...
- Daj mi jedno - powiedział Joe. Podsunęłam mu pudełko. - Mam prowadzić jedną ręką? - Rozbawiło mnie to i zaczęłam się śmiać. Włożyłam mu jedno ciastko do ust. A więc jechaliśmy słuchając Van Halen i jedząc, no ja karmiłam Perry'ego. Za którymś razem ugryzł mnie w palec.
- Obśliniłeś mi rękę, fuj! - Zaczęłam ją wycierać o spodnie.
- Czuj się zaszczycona. Nie każdy jest lizany przez gitarzystę Aerosmith.
- Kurde, tyle wygrać. Może naplujesz mi do butelki, dasz kilka włosów i paznokcia?
- Za dużo.
- Zacznijmy od twojej gumy do żucia. - Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dostałem kiedyś list z prośbą o przysłanie kubeczka spermy - powiedział.
- O boże. Co za głupi i podrzędny naród. - Zrobiłam face palm'a. Oparłam głowę o szybę i ziewnęłam.
- Jak chcesz to śpij.
- Nie. Jestem tylko trochę zmęczona.
- Ostatnio trochę często taka jesteś.
- Boję się i martwię.
- O co?
- Nie jestem do końca pewna.
- 22:00 witamy w Denver. Jak nie chcesz mówić, to nie mów. Ale jak będziesz chciała pogadać to jestem do dyspozycji.
- Dzięki. Będę pamiętać. - Zaparkowaliśmy pod hotelem. Joe wziął pokój z rezerwacji Aerosmith, a ja 3-osobowy i zostawiłam w recepcji informacje dla Bev i Michie. Rozeszliśmy się na korytarzu. Weszłam do pokoju i pierdolnęłam się na łózko. Jednak odechciało mi się spać. Pomyślałam o propozycji Joe. A może jemu się wygadać. Dorosły mężczyzna zrozumie mnie mnie lepiej niż moje 18-letnie przyjaciółki. Są kochane, ale Perry ma większe doświadczenie życiowe. Podniosłam się i podreptałam do pokoju Joe.
- A jednak. Wchodź. - Usiadłam na podłodze opierając się o łózko. Dał mi butelkę wina, a sam wziął whiskey i usiał naprzeciwko mnie.
- Bo wiesz Joe, ostatnio nie czuję się najlepiej. - zaczęłam. - Mam poranne mdłości, huśtawki nastrojów i ciągle coś jem. Wiem czego to objawy, ale nie chcę dopuścić do siebie tej myśli. Bo co jeżeli to prawda? Boję się tego.
- A jak twój okres? - zapytał po chwili milczenia.
- Teoretycznie powinnam go dostać w tamtym tygodniu.
- To może jeżeli nie dostaniesz go w ciągu tygodnia to zrób test, idź do lekarza.
- Tak, tak zrobię.
- Ciąża to nie koniec świata Bella. - Przytulił mnie.
- Niby nie, ale jestem za młoda. Co ja mogę temu dziecku dać? Mam 18 lat, nie zaopiekuję się nim jak trzeba. Nie mam pojęcia kto byłby ojcem. Co powiem dziecku, kiedy zapyta o tatę? Wiesz, mamusia puszczała się na lewo i prawo i nie wie. A może będzie żyło wśród ćpunów i alkoholików? Bezie miało trzy mamy? Mnie, Michie i Bev? Dziesięciu ojców-wujków? Kurwa, to jakaś patologia. To nie mogło by tak być.
- Jeszcze nic nie jest pewne. Poczekaj kilka dni i dopiero myśl o dziecku. Może to wcale nie ciąża tylko jakieś zaburzenia hormonalne.
- Zaburzenia to jak mam, ale psychiczne. Zachowuję się jak dziwka, jak pierdolona groupie.- Płakałam już.
- Przestań. Seks po przyjacielsku. Oni potrzebują bliskości, ty jej potrzebujesz. To nic złego.
- Nic złego byłoby, gdybym nie była w ciąży.
- Jeszcze nic jest pewne. - Wtuliłam głowę w jego szyję i płakałam. Rodzice byli by ze mnie dumni...
_____________________________________________________________________
I JEST! Strasznie długo to trwało, ale udało się. Przepraszam ze błędy jeżeli będą i bardzo, bardzo dziekuję wszystkim, którzy to czytają i komentują. KOCHAM WAS <3
"- Czuj się zaszczycona. Nie każdy jest lizany przez gitarzystę Aerosmith.
OdpowiedzUsuń- Kurde, tyle wygrać. Może naplujesz mi do butelki, dasz kilka włosów i paznokcia?
- Za dużo.
- Zacznijmy od twojej gumy do żucia. - Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dostałem kiedyś list z prośbą o przysłanie kubeczka spermy" I ŻE NIBY TO JA MAM SIĘ LECZYĆ ??? <33
Ja wiedziałam ! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam ! Ja po prostu wiedziałam ! Wiedziałam, że Bella kiedyś w końcu będzie w ciąży. A Ty mi mówiłaś, że nie :c Ale i tak Cię kocham ;*** Ale to już i tak wiesz. ;333 Ale i tak nie wiem co pisać :c Tak, tak, to znowu wina tych gadających ścian...
dziecko będzie miało trzy matki i dziesięciu ojco-wujków, okeeey :D
OdpowiedzUsuńalbo niech nie rodzi. nie lubie tych wszystkich ciąż.. za dużo porblemu później tam bohaterowie w tych opowiadaniach mają xD albo niech kosmici je porwą. nw. łojezuu pisz dolej!;3
Mówiłam że będzie w ciąży, trąbiłam o tym pod każdym komentarzem xD
OdpowiedzUsuńNo dobra się zobaczy czy ona będzie czy nie będzie.... Ale mam dziwną 'chęć' aby była, aby w końcu się ustatkowała aby była z Izzym i żeby wszystko było dobrze. Za przeproszeniem wkurza mnie to że zachowuje się jak dziwka ;// Co zresztą sama tam sb podkreśliła.
No nic, czekam na następny no bo wiesz że kocham twoje opowiadanie :) Informuj mnie, no kocham, pozdrawiam i czekam( mam nadzieję, że nie za długo) :)) <33