poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 15


- Co teraz zrobisz? - zapytał Joe.
- Nie wiem, nie wiem. - szepnęłam i mocniej wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Usuniesz?
- Nie! Oszalałeś? Nie będę zabijać dziecka. Chyba chcę je...
- Wiesz, że zawsze możesz je oddać do adopcji.
- Niby tak, ale gdybym to zrobiła to pewnie chciałabym je kiedyś spotkać. A pewnie by mnie nienawidziło za to, że je zostawiłam. Nie. Chcę je urodzić i wychować. W końcu to moje dziecko. Część mnie.
- To dobrze. - pocałował mnie w czoło. Poczułam się lepiej. Wiem co zrobię. Tylko trzeba poinformować pozostałych. Ze wszystkimi jakoś to będzie, chyba. Ale co ze Slashem? Teoretycznie zostanie wujkiem. A jeżeli mnie zostawią? Boję się. Na szczęście z St. Louis mieliśmy wyjeżdżać dopiero wieczorem następnego dnia. Ustaliliśmy z Joe, że zrobimy coś w stylu zebrania. Zbierzemy wszystkich Gunsów do kupy i przedstawię im sytuację. Potem wróciłam do pokoju, w którym spała już Michelle i Beverly. Wzięłam prysznic, który był istną torturą. Okaleczona ręka szczypał. Było na niej kilka zadrapań, ale reszta ran to były po prostu dziury. Z jednej strony wyglądało to strasznie, ale z drugiej strony ten widok mi się podobał.
- Hendrixie, to chore - mruknęłam i przykleiłam plastry na największe rany. Potem zawinęłam rękę bandażem i bandanką. Założyłam pidżamkę i poszłam spać.
O 10 obudziłam się przez śmiech Michelle i Beverly.
- Z czego tak rżycie? - zapytałam wstając.
- Co jest czarne i puka w szybkę? - zapytała Michie.
- DZIECKO W PIEKARNIKU! - krzyknęła Bev i wybuchnęła śmiechem.
- Serio? - parsknęłam śmiechem i popukałam się w czoło. Założyłam szorty i koszulkę z SHANANANANANA KNEES, KNEES! Razem zeszłyśmy na śniadanie.
- Och Bella!  Jaką masz super koszulkę! -krzyknął Axl.
- No popatrz. Zainspirowałeś mnie - zabrałam się za jedzenia mleka z płatkami, a potem naleśników.
- Boże. Ile ty jesz kobieto? - zapytał Duff. Pokazałam mu język.
- O, masz koszulkę z ''Welcome to the jungle'' - powiedział Popcorn.
- Steven, z choinki się urwałeś? Mowa o tym była 20 min temu. - posłałam mu buziaka w powietrzu.
- Chcę prawdziwego. - Skończyłam jeść i podeszłam całując go w policzek.
- Zadowolony?
- Może być.
- Ja też chcę! - powiedział Izzy. Skończyło się na tym, że chodziłam dookoła stołu i całowałam nie dowartościowanych rockmenów. Potem poszłam do stolika gdzie siedzieli Joe i Steven. Resztę Aerosmith widuję tylko na koncertach. Co oni robią całymi dniami?
- Dzień dobry - powiedziałam wesoło i usiadłam na wolnym krześle. Zdumiewające jak człowiek potrafi ukrywać prawdziwe uczucia.
- Dla kogo dobry dla tego dobry - mruknął Steven na kacu.
- Cześć. Rozmawiałem z Alanem i o 12 wszyscy Gunsi będą w was w pokoju - powiedział Joe.
- Dziękuję, że to załatwiłeś - odparłam.
- Co?! - ożywił się Tyler.
- Nic, łyknij sobie arbuza - zaśmiał się Perry.
- A ty masz kwadratową twarz mój kochany. - Sprzeczali się tak jeszcze z 15 minut, a ja siedziałam i dusiłam się ze śmiechu. Jak skończyli wyszłam na zewnątrz i usiadłam na murku. Co wszystkim powiem? Panie i panowie, zebraliśmy się tutaj bo jestem w ciąży? Fuck...  O hej Slash! Co u ciebie? A wiesz, że będziesz wujkiem? kurwa, nie da się. To nie ma sensu. A jak zapytają kto jest ojcem. Nie wiem. Mogę to niby sprawdzić, ale muszę wiedzieć, który to tydzień. Stwierdziłam, że próby ułożenia mojej mowy nie ma mają sensu, więc wróciłam do pokoju.
- O co chodzi z tym spotkaniem o 12? - zapytała Bev.
- Zobaczycie - powiedziałam i schowałam się pod kołdrą. A co będzie jak mnie oleją? Jak mnie zostawią? Jak stwierdzą, że jestem dziwką? Boję się. Nadeszła godzina 12. W naszym pokoju zebrali się wszyscy Gunsi, Michelle, Beverly, Joe i Steven? A wielkousty po co? Usiedliśmy sobie na łóżkach i podłodze.
- O co chodzi? - zapytał Axl.
- Bo coś się stało... I chcę żebyście wiedzieli. - powiedziałam i spojrzałam na Perry'ego. Uśmiechnął się pocieszająco.
- Mów. Przecież nikogo nie zabiłaś - odezwał się Steven Adler.
- Jestem w ciąży - odparłam i zapadła cisza. Ktoś cicho mruknął kurwa i ja pierdolę. Chyba Michie i Duff.
- No to gratuluje! - przerwał milczenie Steven Tyler i przytulił mnie. - Chłopiec czy dziewczynka?
- Nie wiem - odparłam.
- Bella, wiesz kto jest ojcem? - zapytała Michelle.
- No właśnie nie bardzo.
- No to przejebane moja droga - stwierdził trafnie Rudy.
- Hej, nie martw się. Pomożemy ci - Izzy mnie przytulił.
- No pewnie. Wychowamy zajebiste dziecko - dodał Duff.
- Jak to będzie chłopak to będzie ruchał wszystkie laski w okolicy. A jak dziewczyna to każdy facet będzie chciał się z nią ruchać - dorzuciła Bev. Każdy dodał coś od siebie i stworzyliśmy teletubisiowy uścisk. Tylko Slash się nie odezwał. Myślałam, że mnie zostawią. Sama się w to wpakowałam, więc to nie ich sprawa. A jednak. Rozryczałam się ze wzruszenia i szczęścia. Wyswobodziłam się z teletubisiowego uścisku i usiadłam obok Slasha.
- Saul - zaczęłam. - A ty co myślisz?
- A co mam myśleć. Zaskoczyłaś nas. Szok - odparł i objął mnie.
- Sama też się nie spodziewałam. Zabezpieczałam się.
- Naprawdę nie wiesz kto jest ojcem?
- Teoretycznie mogę to sprawdzić, ale wiedzieć, który to tydzień.
- To idź jak najszybciej do lekarza.
- Jasne, ale Saul nie jesteś na mnie zły?
- Zły? Popierdoliło cię? Chyba będę się cieszył ale jak to ogarnę. - Pogadaliśmy jeszcze chwilę, a potem wsiadłam do BMW i pojechałam do szpitala. Wyczekałam się 3 godziny w poczekalni bo nie umówiona. W końcu weszłam do gabinetu. Pogadałam sobie trochę z lekarzem, zrobiłam badania i wróciłam do hotelu.
- Co powiedział? - zapytała Bev jak weszłam do pokoju.
- To 5 tydzień. Mam się zdrowo odżywiać, dużo spać i inne pierdoły. - odparłam i wyciągnęłam mój magiczny kalendarz.
- Co tam masz?
- Zapisuję tu kiedy miałam okres, kiedy i jakie tabletki brałam, z kim i kiedy spałam.
- Łohohohoho. Przydatne, też sobie taki założę. - powiedziała Michelle. Przejrzałam notes i sprawdziłam z kim spałam 5 i 6 tygodni temu. No pięknie.
- Kto? - zapytała Bev z Chelle jednocześnie.
 - Vince Neil albo Rachel Bolan - powiedziałam.
- No super. Rachel jest w porządku, ale na Vince'a nie ma co liczyć. - powiedziała Michie.
- Ale muszą wiedzieć - dodała Bevvie.
- Powiem im, ale nie oczekuję, że stworzymy rodzinę. Nie chcę tego. To moi przyjaciele, a przynajmniej Rachel. - Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! - krzyknęła Bev.
- Nie długo jedziemy. Ogarniajcie swoje zgrabne tyłki - powiedział Duff. - Pomóc ciężarnej?
- Wal dupę - pokazałam mu środkowy palec i wyszedł. Spakowałyśmy się szybko i wyszłyśmy na parking.
- Boże! Bella, chcesz się uszkodzić?! - Duff zabrał mi torbę.
- Nie możesz się tak męczyć. - Izzy wziął mnie na ręce i zaniósł do BMW.
- Bawi was to? - spytała lekko wkurzona.
- Nie, skąd? Troszczymy się o ciebie i nasze dziecko - odparł Duff.
- Bardzo zabawne. - mruknęłam zabierając żyrafie torbę i wrzucając ją do bagażnika.
- Nie złość się kochanie - Stradlin mnie przytulił.
- To nie traktujcie mnie jak dziecko - burknęłam.
- Ale martwimy się o nasze dziecko.
- Za kilka miesięcy zgłoszę się do niańki McKagana i Stradlina. 
- Nie złość się Bella. Złość piękności szkodzi - wtrącił Duff.
- Musiałeś być bardzo nerwowy w dzieciństwie.
- EJ! SKURWIELE JEDZIEMY! - wrzasnął Axl. Ten to ma wyczucie czasu. Chłopavy poszli do busa, a ja wsiadłam do samochodu, w którym siedziały już Bevvie i Chelle. Ruszyłyśmy w drogę do Memphis.




_________________________________________________________________________

PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO.  :c
ale i tak Was kocham <3
I przepraszam za błędy jeśli jakieś są.
























5 komentarzy:

  1. Nie ma to jak zapisywać sobie w kalendarzyku kiedy z kim się pieprzyło :D Ale nie spodziewałam sie, że ojcem może być Vince lub Bolan ;o osobiście wolałabym żeby to był ten drugi, lepszy jest:D takie megaaa zajebiste ciacho i wgl :D pisz dalej bo jestem ciekawa, który to będzie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co Vince lub Bolan ojcem? :( Soł sad, myślałam że to będzie IZZY :((
    Moje marzenia legły w gruzach :((( Teraz będę płakać :(
    Miałam nadzieję, że może Izzy albo Duff a teraz to będę smutać xD
    Ogólnie rozdział zajebisty :D
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "- Co jest czarne i puka w szybkę? - zapytała Michie.
    - DZIECKO W PIEKARNIKU!" Boże, jaki suchar ;_; xDDDD
    To teraz nasuwa się pytanie: Będzie tak jak mi kiedyś wspominałaś ( z Vince'm i Bolan'em) czy jednak zmieniasz plany ? Osobiście sugeruję, żebyś ich nie zmieniała ;)))))
    Rozdział genialny, pisz szybko kolejny ! ;3333
    SIUSIAKI POZDRAWIAJĄ <3
    I MOJE ŚCIANY TEŻ CIĘ POZDRAWIAJĄ !


    OdpowiedzUsuń
  4. Heuheueheue zacieszam po tym rozdziale! Myślałam, że nas dłużej będziesz trzymać w niepewności co do ojca dziecka. Ale wszystkk się jeszcze okaże, nie? Bella wykazała się mega odwagą, że tak wszystkim powiedziała, to aż dziwne, haha.
    "Nic, łyknij sobie arbuza - zaśmiał się Perry. - A ty masz kwadratową twarz mój kochany." Hahaha chyba już mówiłam, że ich kocham, nie? <3
    Tak myślałam, że jej na pewno wszyscy pomogą. Ciekawe co będzie jak będą pieluchy do zmieniania. Już sobie wyobrażam takiego Duffa zmieniającego pieluchę O.O Ale tak naprawdę to musiał to robić, ma w końcu córki, nie? XD
    Chciałabym żeby Bella coś ten tego z Izzym... no wiesz xD :33333
    Czekam na następny, dawaj szybko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hyhyhyhyhyhyh, u mnie nowy ;3333
    Oczekuję Twej zacnej opinii.
    http://sny-o-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń